Nieuniknione Pokemony

– mam dzieci, więc mam i Pokemony… Zaczęło się podczas wakacji, kiedy na sugestię znajomej młodzieży machnęłam portrecik Pikachu na huśtawce, a teraz moje dzieci uznały, że pora, bym zrobiła im ich ulubione Pokemony z fimo.

A ponieważ moja standardowa odpowiedź na takie zapotrzebowanie brzmi: ależ czemużby nie? – to oczywiście je zrobiłam. Pragnę dodać, że Umbreon ma paski i kółka, które świecą w ciemności. A jak już zobaczyłam, jak to fajnie wygląda, to zaczęłam robić inne rzeczy świecące w ciemności, ale o tym w kolejnym wpisie 😉

wp_20160925_17_44_39_pro

Ukochane książki

Mają w zwyczaju się strasznie rozwalać po jakimś czasie, prawda? Rozlatują się im okładki albo się rozklejają. A z samego faktu, że to ukochane książki, wynika także i to, że nie chciałoby się ich tracić. I żeby to nadal było TO wydanie.

Nota bene, kupiłam sobie kiedyś NIE TO wydanie „Szpetnych czterdziestoletnich” Agnieszki Osieckiej i kompletnie nie mogłam go czytać – żadnym sposobem – do tego stopnia, że musiałam się zaopatrzyć wreszcie z TO wydanie, z ilustracjami Młodożeńca.

No więc książki ukochane powinno się naprawiać, i właśnie odważyłam się naprawić oprawę mojego „Władcy Pierścieni”, a ściśle mówiąc, pierwszego tomu na razie.

Bardzo już był sfatygowany ten egzemplarz, a przy tym nigdy mi się nie podobała okładka. Blok był kompletnie rozjechany, wyklejka naddarta, grzbiet w strzępach – tu w zasadzie nie widać, jak bardzo, ale to moje jedyne zdjęcie stanu poprzedniego.

WP_20160725_19_43_12_Pro

No więc odcięłam okładkę, obłożyłam ją moim ulubionym kanapowym materiałem, wymieniłam tasiemki, wzmocniłam grzbiet, podkleiłam uszkodzenia, dodałam wyklejkę…

WP_20160815_12_10_31_Pro

WP_20160815_12_12_08_Pro

WP_20160815_12_12_46_Pro

Nie mam niestety gilotyny tak potężnej, żeby mi ładnie obcięła cały gruby blok, więc krawędzie pozostały przybrudzone, ale naprawdę jest o wiele lepiej.

Mam zamiar jeszcze namalować Nazgula na przedzie okładki, a Pierścień Władzy na grzbiecie – i będę naprawdę zadowolona.

Najbardziej chyba z tego, że nie zniszczyłam sobie niczego i odkryłam, że umiem też naprawić książkę, co wbrew pozorom jest o wiele trudniejsze, niż jej zrobienie od podstaw (przynajmniej dla mnie).

Drogie ulubione książki, nadchodzę 🙂

[Nieco później: Uważam, że Nazgul wyszedł jak należy:

WP_20160816_12_42_31_Pro (2)

Pierścień jest, oczywiście, złoty. ]

Rozpuszczając macki

No dobrze, być może Pyrkon jasno pokazał mi, że specjalizacja w notesach konkretnie jest drogą właściwą. Nie byłabym jednak sobą, gdyby mnie nie wabiło na manowce i dlatego przez ostatnie tygodnie na zmianę pilnie szyję bloczki do notesów, zamawiam papiery, szukam kontaktów i w ogóle – i rysuję pierwszy w życiu komiks, i troszkę na boku tłumaczę… No nie można tak całe życie się specjalizować!

Bez zdjęć, bo szycie składek chyba nie jest aż tak fascynującym procesem. Chyba że jest, ale ja już się tak przyzwyczaiłam, że robię to raz-dwa i nie wywołuje to już we mnie burzliwych emocji. Za to – niezmienną satysfakcję i owszem. Naprawdę nie sądzę, żeby istniało coś wspanialszego dla mnie od robienia rzeczy własnymi rękami.

 

A tych notesów jest ze czterdzieści

Właściwie ponad sześćdziesiąt, ale to nie zmienia faktu, że sama nie wiem, gdzie mi się to pomieści.

Bardzo ładnie cała ta masa, gotowa na Pyrkon, wygląda razem:

WP_20160403_10_51_31_Pro WP_20160403_10_51_39_Pro WP_20160403_10_51_46_Pro WP_20160403_10_51_58_Pro

Oczywiście, do poprzednich, które pokazywałam w poprzednich wpisach, doszły kolejne, na przykład takie z różnymi bestiami:

WP_20160403_10_54_31_Pro WP_20160403_10_54_55_Pro WP_20160403_10_55_02_Pro

Albo ten, który mi się szczególnie podoba, ze srebrno-zielonymi liśćmi:

WP_20160403_10_55_49_Pro WP_20160403_10_55_56_Pro

Albo ten, wybitnie fanowski, zrobiony na fali przeżywania finału drugiego sezonu „Rebeliantów” (bynajmniej mi nie przeszło przeżywanie):

WP_20160403_10_56_24_Pro WP_20160403_10_56_37_Pro

A kiedy zostawały ścinki, zawsze można było robić różne maleństwa, takie jak to:

WP_20160403_10_57_05_Pro

Jak widać, praca wre, bo do wyjazdu już tylko kilka dni. Nadal jestem przerażona (a na dodatek pod zgubnym wpływem wszystkich okropnych pomysłów ludzi pracujących przy przeklętych kreskówkach), ale całe szczęście nie brak mi osób, które mnie inspirują, zachęcają i nie opuszczają.

 

Wariacje na temat notesu

Kupiłam sobie takie nieduże, proste bloczki do notesów – w  brązowym kartoniku, klejone. Jest ich dwadzieścia i już mam obawy, że jest ich nieco za mało. Muszę do nich tylko dodawać okładki, wyklejki i ewentualnie zakładkę, więc to zupełnie inny rodzaj pracy. Największa frajda jest jednak w tym, że każdy przecież musi być inny.

No więc proszę, to pierwszych sześć sztuk. Ozdobione są różnymi przedmocikami z FIMO. Oprawione w różne rzeczy – skórę, dżins, sztuczną skórkę ze starego kalendarza (gdyż pamiętamy, że nie ma dla mnie porządnego notesu, jeśli nie ma on w sobie czegoś odzyskanego).

WP_20160224_16_02_56_Pro

WP_20160224_16_03_38_Pro

WP_20160224_16_05_20_Pro WP_20160224_16_05_30_Pro WP_20160224_16_05_40_Pro WP_20160224_16_05_52_Pro WP_20160224_16_06_01_Pro WP_20160224_16_06_11_Pro

Są całkiem małe, ale sympatyczne – i przyjemnie grubiutkie. A co jeszcze fajniejsze, jak się zużyją – można element z FIMO odciąć ostrym nożem i przykleić sobie magnes albo przypinkę do broszki.

Gdy nie ma dzieci

…to pracuję jak szalona. Synkowie wyjechali pielęgnować więzi rodzinne i mogłam zasypać stół kolejnymi pracami.

Jutro zapewne dokończę wszystkie pudełka ze starych okładek, ale i tak, o, proszę, mogę się pochwalić niektórymi gotowymi przedmiotami oraz fragmentami oszalałego warsztatu, zajmującego dwie trzecie stołu (specjalne podziękowania dla męża, który nie zaprotestował nawet słowem, a za to wspierał).

WP_20160211_19_54_40_Pro

BB8 w trakcie montażu

WP_20160214_20_08_42_Pro

GLaDOS – z „Portalu” – oraz tolkienowskie inicjały na srebrzysto-białych medalionach (jestem z nich szczególnie zadowolona)

WP_20160213_17_26_39_Pro

BB8 w gotowości, a także jeden malusieńki R2-D2 i garść znaczków Deadpoola, zasugerowanych przez niezawodne i lepiej niż ja zorientowane Anny 🙂

Listki dla Zwiadowców

Mój starszy syn jest wielkim fanem serii książek o zwiadowcach Johna Flanagana. Ma nawet tom z autografem autora wygrany w lokalnej grze terenowej! On, a także rozmaici inni fani, spowodowali, że zabrałam się za robienie srebrnych liści dębu – odznak książkowych zwiadowców. I udoskonaliłam technikę znacząco od pierwszego listka, wysłanego do Poznania (kiedy tam zajrzę, pewnie podmienię ten stary na nowy, jeśli właściciel będzie chciał 🙂 )

No więc robiłam sobie srebrne liście. Bardzo przyjemne zajęcie.

WP_20160209_19_53_19_Pro WP_20160209_19_53_43_Pro WP_20160209_19_54_18_Pro

Wyróżnienie!

Wprawdzie rzecz nie dotyczy rzeczy jako takich, tylko rysunku, jaki zrobiłam moimi nowymi markerami, niemniej jednak pomyślałam, że się pochwalę.

Fanowski gwiezdnowojenny serwis The Wookie Gunner wybrał na fanart tygodnia mój portrecik bohatera Star Wars: Rebels, Ezry Bridgera, z raczej przerażoną miną :).

scrwookiegunner

Bardzo mi się zrobiło przyjemnie. Rysowanie fanartów to dla mnie jedna z większych radości, zważywszy zaś, że to dla mnie rzecz całkowicie amatorska, docenienie przez współfanów to najmilsza możliwa nagroda.

blueberry

Gdy w gry gram

W gry gram, ale raczej typu Banished. Niemniej jednak dostałam interesujące zlecenie – figurkę lub magnes z postacią Sarah Kerrigan ze Starcrafta. Matko jedyna, pomyślałam sobie nabożnie, zobaczywszy ją na okazanej ilustracji, żeby to oddać odpowiednio szczegółowo, to chyba by trzeba jednak zrobić coś większego…

Coś większego to byłoby jednak za dużo na magnes, więc zabrałam się za miniaturyzację. No i musiałam ją raczej umieścić na płaskim tle – inaczej mogłabym nie móc umocować odpowiednio skrzydeł (och, te skrzydła) i ewentualnie magnesu. Jak widać ze wstępnego etapu, jest malutka jak zapalniczka – a największa rozpiętość skrzydeł to 12 cm.

Kerrigan 1

Skrzydła to była osobna zabawa – najpierw zrobiłam konstrukcję z drutu kwiaciarskiego, potem zmarmurkowaną mieszanką masy powolutku je oblepiałam i próbowałam jakoś oddać tę charakterystyczną, nieco nierówną budowę segmentów. Następnym razem będę się zdecydowanie mniej tego obawiała, bo chyba mogłabym jednak zrobić to trochę cieńsze – ale i tak myślę, że wyszły dobrze. Oto kolejny etap:

Kerrigan 2

No i wreszcie podmalowałam akrylami i polakierowałam. Na życzenie Zleceniodawcy namalowałam potem również i podstawowe szczegóły twarzy, ale tutaj ją pokażę w takiej formie, jaka wydaje mi się chyba bardziej moja (chociaż mój mąż twierdzi, że bez tych wszystkich oczu ona wygląda jak Voldemort 🙂 ).

Kerrigan 3

Bardzo to była ciekawa praca, chociaż też czasochłonna ogromnie. Uważam, że całkiem nieźle poszło, jak na tyle nowych technik, które sobie musiałam obmyślić.

Mam nadzieję, że magnesik sprawi właścicielowi tyleż frajdy, ile już sprawił mnie.