Kupiłam sobie takie nieduże, proste bloczki do notesów – w brązowym kartoniku, klejone. Jest ich dwadzieścia i już mam obawy, że jest ich nieco za mało. Muszę do nich tylko dodawać okładki, wyklejki i ewentualnie zakładkę, więc to zupełnie inny rodzaj pracy. Największa frajda jest jednak w tym, że każdy przecież musi być inny.
No więc proszę, to pierwszych sześć sztuk. Ozdobione są różnymi przedmocikami z FIMO. Oprawione w różne rzeczy – skórę, dżins, sztuczną skórkę ze starego kalendarza (gdyż pamiętamy, że nie ma dla mnie porządnego notesu, jeśli nie ma on w sobie czegoś odzyskanego).
Są całkiem małe, ale sympatyczne – i przyjemnie grubiutkie. A co jeszcze fajniejsze, jak się zużyją – można element z FIMO odciąć ostrym nożem i przykleić sobie magnes albo przypinkę do broszki.