Absorpcja, poniekąd

Jednym z moich ulubionych typów notesów są te, które wykorzystują stare okładki książek. Zrobiwszy ich już pewną ilość, stwierdzam, że należy z nimi postępować w pewien określony sposób. Po pierwsze – do gładkich zazwyczaj okładek dobierać możliwie efektowne wzory czy kolory (albo jedno i drugie) wyklejek. Po drugie, strasznie uważać przy docinaniu. Po trzecie, starać się jak najmniej rozwalać z oryginalnej okładki. I już można się cieszyć notatnikiem udającym Coś Zupełnie Innego.

Ta okładka jest w szczególnie dobrym stanie – ma zaledwie troszeczkę wystrzępień i może ze dwa otarcia, złocenie nie jest starte, nawet wyklejki leżały grzecznie doklejone. No więc jej za bardzo nie ruszałam, według zasady numer trzy, tylko docięłam papier (zasada numer dwa) i wykończyłam wyklejką w wyrazisty, biało-czarny wzór z papieru Pepin (zasada numer jeden) 🙂

Do tego nie pasowały mi jakoś kapitałki ani z metra, ani wyszywane, więc zrobiłam je z płótna na sznurku i dokleiłam. Muszę przyznać, że bardzo lubię takie gładkie, i skórzane i płócienne.

Początkowo chciałam, żeby notes był wiązany na złote wstążeczki, ale przymierzyłam je i doszłam do wniosku, że nie, nie potrzeba. To ma być coś prostego i stanowczego, żadnych ozdóbek.

Czerń trochę wytarta, ale dzięki temu nawet bardziej efektowna. O. Coś takiego.

Babie lato

Jakoś tak szybciej przyszło w notesach, niż nawet w naturze chyba. Rozejrzałam się i dotarło do mnie, że mam pełno ornamentów i materiałów, które pasują do babiego lata, a nawet jesieni.
Pracuję pilnie nad pewnymi trzema notesami, o których niedługo, ale przy okazji wykańczam też różne na wpół gotowe różności, bo naprawdę muszę uzupełnić zapasy przed jesiennym wyjazdem. Jakoś tak mi się rozchodzą gotowe rzeczy.
No i wracając do tych jesiennych – takie mi, proszę, wyszły. Jestem naprawdę zadowolona, bo przez lato sporo się nauczyłam – z książek, kursów, wskazówek online – i nawet przy zupełnie podstawowych narzędziach, jakich używam, jakość moich notesów jest zauważalnie coraz lepsza. Na przykład metoda wykańczania narożników, której nauczyłam się z bloga Low Mountain Bindery – niby drobiazg, ale do licha, widać różnicę.

WP_20160818_07_28_37_Pro

WP_20160818_07_28_53_Pro

WP_20160818_07_29_11_Pro

WP_20160818_07_29_45_Pro

Plus, dodatkowo, użyłam pierwszej okładki z niemożliwego stosu otrzymanego niedawno od nieocenionej Ani – jakiż wspaniały to stos okładek, i ile w nim drzemie możliwości! A notesik wyszedł całkiem ładny, równiutki i sympatyczny.

WP_20160818_07_27_54_Pro

Ukochane książki

Mają w zwyczaju się strasznie rozwalać po jakimś czasie, prawda? Rozlatują się im okładki albo się rozklejają. A z samego faktu, że to ukochane książki, wynika także i to, że nie chciałoby się ich tracić. I żeby to nadal było TO wydanie.

Nota bene, kupiłam sobie kiedyś NIE TO wydanie „Szpetnych czterdziestoletnich” Agnieszki Osieckiej i kompletnie nie mogłam go czytać – żadnym sposobem – do tego stopnia, że musiałam się zaopatrzyć wreszcie z TO wydanie, z ilustracjami Młodożeńca.

No więc książki ukochane powinno się naprawiać, i właśnie odważyłam się naprawić oprawę mojego „Władcy Pierścieni”, a ściśle mówiąc, pierwszego tomu na razie.

Bardzo już był sfatygowany ten egzemplarz, a przy tym nigdy mi się nie podobała okładka. Blok był kompletnie rozjechany, wyklejka naddarta, grzbiet w strzępach – tu w zasadzie nie widać, jak bardzo, ale to moje jedyne zdjęcie stanu poprzedniego.

WP_20160725_19_43_12_Pro

No więc odcięłam okładkę, obłożyłam ją moim ulubionym kanapowym materiałem, wymieniłam tasiemki, wzmocniłam grzbiet, podkleiłam uszkodzenia, dodałam wyklejkę…

WP_20160815_12_10_31_Pro

WP_20160815_12_12_08_Pro

WP_20160815_12_12_46_Pro

Nie mam niestety gilotyny tak potężnej, żeby mi ładnie obcięła cały gruby blok, więc krawędzie pozostały przybrudzone, ale naprawdę jest o wiele lepiej.

Mam zamiar jeszcze namalować Nazgula na przedzie okładki, a Pierścień Władzy na grzbiecie – i będę naprawdę zadowolona.

Najbardziej chyba z tego, że nie zniszczyłam sobie niczego i odkryłam, że umiem też naprawić książkę, co wbrew pozorom jest o wiele trudniejsze, niż jej zrobienie od podstaw (przynajmniej dla mnie).

Drogie ulubione książki, nadchodzę 🙂

[Nieco później: Uważam, że Nazgul wyszedł jak należy:

WP_20160816_12_42_31_Pro (2)

Pierścień jest, oczywiście, złoty. ]

Jak to się nosi – czyli notesy, które swoje przeszły

Przy każdej możliwej okazji nadmieniam, że moje notesy – nawet te z czasów, kiedy niewiele jeszcze umiałam zrobić – są w każdym razie na pewno solidne i trzymają się kupy nawet w bardzo dramatycznych okolicznościach i przy okrutnym traktowaniu. Postanowiłam zatem, że co jakiś czas wrzucę na stronę również i notatki o tych notesach, które nosiłam ze sobą w torebce czas jakiś, notując, rysując, dając rysować dzieciom, robiąc portreciki, wklejając ważne bilety i dziwne ulotki, wtykając między kartki różne rzeczy i ogólnie robiąc to wszystko, co zużywa notesy.

Jestem bardzo, bardzo brutalnym i bezwzględnym użytkownikiem notesów. Robię im straszne rzeczy. I jeśli ze mną wytrzymują w nienajgorszym stanie, to znaczy, że wytrzymają absolutnie z każdym!

Zauważyłam zresztą, że z jakiegoś powodu moje zarysowane notesy cieszą się zainteresowaniem znajomych – więc może spodobają się również i gościom na mojej stronie?

W szafie mam całkiem spory już stosik zapisanych i zarysowanych notesików i zeszytów, ale myślę, że najważniejsze są te, które zrobiłam sama i na tych mam zamiar się skupić.

Mam nadzieję, w każdym razie, że będą one dobrym dowodem na to, że ręcznie robiony notes to wytrwały przyjaciel!

WP_20160715_17_05_10_Pro WP_20160715_17_04_11_ProWP_20160715_17_07_33_Pro WP_20160715_17_02_13_Pro

 

Pudełka, czyli eksperymentowania ciąg dalszy

O ile z notesami z grubsza już sobie wypracowałam zrozumiałe, znajome techniki i sztuczki, to z pudełkami wciąż jestem ostrożniejsza. Bardzo to jest wszystko przyjemne, ale trochę tęsknię za tym notesowym spokojem i pewnością siebie i zaraz bym sobie zrobiła jeszcze jakieś dla otuchy. Ale tymczasem takie oto trzy pudełeczka zrobiłam (a kotka Furria wprosiła się na ich sesję fotograficzną):

WP_20160404_17_04_07_Pro WP_20160404_17_05_25_ProWP_20160404_17_04_45_Pro WP_20160404_17_04_17_Pro WP_20160404_17_05_51_Pro WP_20160404_17_06_19_Pro

A tych notesów jest ze czterdzieści

Właściwie ponad sześćdziesiąt, ale to nie zmienia faktu, że sama nie wiem, gdzie mi się to pomieści.

Bardzo ładnie cała ta masa, gotowa na Pyrkon, wygląda razem:

WP_20160403_10_51_31_Pro WP_20160403_10_51_39_Pro WP_20160403_10_51_46_Pro WP_20160403_10_51_58_Pro

Oczywiście, do poprzednich, które pokazywałam w poprzednich wpisach, doszły kolejne, na przykład takie z różnymi bestiami:

WP_20160403_10_54_31_Pro WP_20160403_10_54_55_Pro WP_20160403_10_55_02_Pro

Albo ten, który mi się szczególnie podoba, ze srebrno-zielonymi liśćmi:

WP_20160403_10_55_49_Pro WP_20160403_10_55_56_Pro

Albo ten, wybitnie fanowski, zrobiony na fali przeżywania finału drugiego sezonu „Rebeliantów” (bynajmniej mi nie przeszło przeżywanie):

WP_20160403_10_56_24_Pro WP_20160403_10_56_37_Pro

A kiedy zostawały ścinki, zawsze można było robić różne maleństwa, takie jak to:

WP_20160403_10_57_05_Pro

Jak widać, praca wre, bo do wyjazdu już tylko kilka dni. Nadal jestem przerażona (a na dodatek pod zgubnym wpływem wszystkich okropnych pomysłów ludzi pracujących przy przeklętych kreskówkach), ale całe szczęście nie brak mi osób, które mnie inspirują, zachęcają i nie opuszczają.

 

Nenya, Vilya, Narya, niekoniecznie w tej kolejności

Duży to notes, a4, więc na okładce zmieścili się powiernicy Trzech Pierścieni Elfów. Niestety, za gruba warstwa lakieru trochę mi popsuła Elronda, więc muszę drania jeszcze poprawić, ale pozostali wyszli chyba całkiem znośnie (choć nie filmowo, ale czy zawsze musi być filmowo?).

WP_20160322_12_19_07_Pro WP_20160322_12_19_30_Pro WP_20160322_12_19_38_Pro WP_20160322_12_20_00_Pro

Rozgryzam pudełka

No, nie żeby dosłownie, oczywiście, ale wypróbowuję nowe techniki i sposobiki – a to wklejam tak, a to inaczej – i jest to ogromnie ciekawa rzecz, takie różne wersje książkowych pudełek.

WP_20160314_13_31_24_Pro WP_20160314_13_32_03_ProWP_20160314_13_31_38_Pro

Miałam także okładkę z zachęcającym napisem „węgierski simplicisimus”. Każdy czytelnik Harry’ego Pottera zrozumie w lot, że aż się to prosiło o modyfikację:

WP_20160314_13_31_12_Pro