Żaba to temat

Zauważyłam już dawno, że żaby – słusznie zresztą – mają wielu miłośników. Wcale mnie nie zdziwiło zatem, że zdarzyło mi się zrobić specjalny, żabi notes – znowu 🙂

Ponieważ zażyczyli go sobie Naprawdę Bardzo Mili Sąsiedzi, oczywiście wlałam w prace serce i duszę. Przede wszystkim zaprojektowałam osobiście żabią wyklejkę i wydrukowałam na zielonym – oczywiście – papierze.

Następnie sam blok – też musiał, rzecz jasna, zawierać zielone elementy.

Okładka była najważniejsza, albowiem na – zielonym – płóciennym tle, w okienku, miała się znaleźć główna postać notesu – oczywiście żaba. Zaczarowana.

Do tego – kartonikowe etui i odpowiednia galanteria.

Efekt, uważam, jest bardzo w porządku. Muszę przyznać, że te wszystkie zielenie znakomicie człowiekowi robią na optymizm życiowy. Mam nadzieję, że notes również ma takie właściwości.

Na zimę zielenie

Do zimy bardzo mi pasują zielenie ciemne, chłodne, nawet niebieskawe czy granatowawe, ale w ogóle wszelkie zielenie roślin zimozielonych są szalenie dekoracyjne, zwłaszcza w kontrastowych zestawieniach: z czerwienią, z bielą. I takiego zielonego z delikatnymi srebrnymi błyskami miałam jeszcze trochę, i mnie to zielone kusiło bardzo, żeby zrobić zimowy notes. A tu akurat śnieg się rozpadał, i grudzień, i ogólnie nie ma co już udawać, że to nie zima, więc pasuje w sam raz.

Notes jest z dwóch zszytych gotowych bloczków B6 w kropki. Jedyne, czego nie podejmuję się szyć, to właśnie bloczki w kropki, ale gotowe były trochę za cienkie i dlatego połączyłam dwa razem, co wyszło już w sam raz: grubiutkie i z potencjałem. Swoją drogą, bardzo fajny papier – 100 g/m2, w delikatnie kremowym kolorze.

I do tego ciemnozielone wyklejki i okładka w srebrzyste nitki. Na okładce zaś niewielkie okienko (ostatnio polubiłam okienka bardzo!), a w okienku – malutki, okrągły obrazeczek przedstawiający gałązkę ostrokrzewu.

W sam raz zimowy, ale nie ostentacyjnie, nie wprost świątecznie, po prostu taki, żeby zimową porą pasował do człowieka. Naprawdę mi się on udał i mam nadzieję, że komuś sprawi przyjemność 🙂

Zielony listek

Bardzo lubię taki rodzaj notesików: małe, pulchne – jak bułeczki albo pierożki 🙂 Dużo miejsca na małych kartkach.

Ten konkretnie wygenerowany został z powodu kalendarza. Kalendarze, do których doszywam notesy, są nieco smuklejsze niż A6 i wyższe. W efekcie zostaje mi – kiedy docinam ze złożonego A4 – zapasowa składka w wysokości znów nieco mniejszej, niż rzeczone A6. I pojedynczo, a nawet po pięć czy osiem składek, wygląda to smętnie i rzewnie. Ale zestaw człowieku takich składek dwanaście czy więcej, i już się robi ten przyjemny, grubiutki bloczek! Do tego w środek wszyłam kartki w kratkę, żeby było jeszcze bardziej efektywnie. Co narzuciło mi w konsekwencji malowanie krawędzi – na kilka kolorów od zielonożółtego po fiolet.

Okładka jest z beermaty – a ponieważ nazbierało mi się małych kawałków tejże, postanowiłam je, sztukując, poprzycinać i rozsunąć, i powstał wzór głązki z pojedynczym listkiem. Tę oprawiłam w jasnozielone płótno. Do tego różowo-fioletowy papier klajstrowy w prążki… i już! Bardzo przyjemna notesowa bułeczka 🙂

Zielone, czerwone, oj

To bliźniaczy niemal notes tego w klajstrowym, zielonym papierze. Ten sam papier, te same wyklejki i ten sam zestaw kolorystyczny – zielony z czerwonymi akcentami. Różnica jest na okładce. Okładka jest oklejona płótnem, które przyjechało do mnie jako próbka od producenta – Winter Company Polska. Wystarczyło idealnie na ten mały, zgrabny notes. To zresztą bardzo porządne płótno i fajnie się z nim pracuje – nie przecieka, ładnie się układa, ma intensywny kolor.

Na tej okładce postanowiłam namalować wzór nawiązujący do wyklejki – takiej mojej, z liśćmi i dzwonkami.

No i wszystko było dobrze, jednakże mój zamysł zakładał, że wzór ten będzie radosny i czerwień optymistyczna, a tymczasem efekt ostateczny wydaje mi się, tego, prawda, lekko demoniczny, nieprawdaż? Ekhem.

Muszę sobie sprawić czerwoną folię na gorąco, to będę robić takich zdecydowanie więcej – z malowaniem jest jednak straszliwa ilość pracy.

Zielony z czerwoną podszewką

Idąc za ciosem Zestawów Kolorystycznych, Których W Dzieciństwie Nauczyłam Się Unikać, oto notesik zielony, ale z akcentami czerwonymi. Fantastycznie to pasuje, prawda? tak lekko szokująco.

Wyklejka ma wzór z rysowanych dzwonków – w wersji czerwonej wygląda zupeeeełnie inaczej, niż w chłodnych i morskich kolorach. Okładka – to papier klajstrowy z najnowszej porcji, błyszczący i połyskujący brokatem, i grzbiet z okleiny z odzysku. Składki białego papieru przełożone są zielonymi kartkami, a zakładka to czerwona wstążeczka!

Wszystko razem tworzy taki troszeczkę jarmarczny efekt – czerwone korale, zielona spódnica – ale myślę, że wyciągnęłam z niego wszystko, co najlepsze. Notes fajnie leży w ręku – to taki lekko skrócony format A6 – i skoro wytrzymał zielone z czerwonym, to zakładam, że wytrzyma już wszystko.

Żółwiki

Ten papier, gdyby mógł mówić, bardzo surowo mówiłby, że nadaje się wyłącznie na to, by zrobić z niego album na zdjęcia. Piękny, szarozielony, z perłowym połyskiem, grubiutki i elegancko wytłoczony, leżał tak i subtelnie dawał do zrozumienia, że pora na coś szczególnego.

W końcu nadszedł jego moment: mając w perspektywie wykonanie albumu na pewien ślub (wystąpi tu pewnie niedługo), chciałam najpierw sprawdzić szycie, które planowałam zastosować, i zrobiłam najpierw album tak, o. Z owego zielonego papieru, bo na ślubny kolorystyka miała być zgoła inna – złota, karmelowa, kremowa.

I jakoś tak idealnie mi do zielonych kartonów przypasował papier Pepin z zeszytu japońskich deseni – w żółwie, pływające leniwie po falujących liniach. Po chwili namysłu rozejrzałam się również w embarras de richesse oklein i tapet, jakie niedawno spadły na mój zachwycony warsztat od Cioci (nieustająco dziękuję!). O tak, były tam różne przepiękne faktury i desenie, i tylko je trzeba było zestawić.

Jak z powyższego widać, była to praca nad wyraz przyjemna i pełna samych miłych niespodzianek i ciekawych koncepcji. Nic dziwnego, że wyszedł z tego naprawdę fajny album – o spójnej kolorystyce i śmiałych wzorach. Można go sobie sprawić o, tutaj, na Decobazaar.

Z koniczynką

Chyba nie ma koloru bardziej optymistycznego, niż zielony. Nawet głębokie, ciemne zielenie. No, może nie wszystkie oliwkowe i khaki. Ale z całą pewnością świeże i jasne zielenie aż buzują od optymizmu, nadziei, wiosny i takich rzeczy.

Bardzo lubię wszelkie zielenie. I chętnie robię zielone notesy. A ten zaczął jako – notes Ogólnie Optymistyczny, a skończył jako Optymistyczny Prezent. Personalizacja prezentu odbyła się tym razem na specjalnie dorobionym etui oklejonym płótnem i podpisanym złotym atramentem (moje pierwsze nieśmiałe próby z kaligrafią!!!).

Sam notes jest, oprócz zielonego płótna, oprawiony w mój papier klajstrowy – chyba najładniejszy z arkusików z zeszłego lata (czy to znaczy, że pora na tegoroczne papiery klajstrowe? 🙂 ).

Ma okienko – a w okienku namalowaną koniczynkę, bo trudno o coś równie optymistycznego, niż koniczynka. W koniczynki też zostały ręcznie obrysowane wyklejki.

Wyszedł taki notes – uważam, że całkiem sympatyczny:

Rosnąca potrzeba zielonego

Co tu dużo mówić, zima. Niektórzy źle znoszą listopad i grudzień, ale w listopadzie i grudniu to ja jeszcze mam trochę pary z jesieni. Za to od początku lutego, praktycznie od moich urodzin, zaczynam przebierać nogami i parskać w blokach startowych, żeby już nadeszła ta wiosna! Albo przynajmniej przedwiośnie…

A to płótno, proszę Państwa, jest zieloniutkie jak kwiecień. A do niego – papier Pepin, biały w czerwone kwiaty. A żeby nie było nudno, to na przedzie okładki wycięty z tegoż papieru ornament, wykończony listewką oklejoną tym samym płótnem, co i reszta.

Zaczęłam też z lubością oklejać różnymi adekwatnymi okleinami/papierami końcówki zakładek. Podpatrzyłam ten zabieg u Starszych i Mądrzejszych i bardzo mi się spodobał. Tu zakładkę zdobi także wyklejkowo-okładkowy papier Pepin.

Zielone pudełko

Ciągnie człowieka do zielonego w zimie! Odkąd rozwinęłam ten wielki arkusz zielonej okleiny papierowej, to oprawiam w nią różne rzeczy i oczywiście zostają mi różne ścinki. A jak ścinki, to nadają się one na brzegi pudełek i tym podobne rzeczy.

Zresztą pudełka to idealny sposób również na ścinki tektury – mam sporą garść całkiem szerokich pasków odciętych od starych okładek albo arkusza tektury. Wyrzucać je? A niby dlaczego, skoro dobrawszy sobie z nich zestaw można zrobić pudełko.

To więc zużyło trochę tych wszystkich ścinków, ale żeby nie było tylko ścinkowe, wykończyłam je arkusikiem klajstrowego papieru – w taki fajerwerkowo-chryzantemowy wzorek, zielononiebieskiego.

Ponieważ zaś przymierzam się do bardziej skomplikowanych kształtów pudełkowych, zrobiłam je z przegródką, żeby sobie wyćwiczyć jak to się tam robi. I wyszło bardzo przyjemnie. Może przyda się komuś kiedy! A jakbym z nimi nic nie zrobiła, ścinki poszłyby na makulaturę…

Liściasty

Otrzymałam zamówienie od bardzo mi miłej koleżanki, którą podziwiam z całych sił od dawna. Jest niesamowita! Próbowałam to jakoś opisać nie wchodząc w zbyt rozpoznawalne szczegóły, ale nijak mi nie wychodzi, więc musicie uwierzyć mi na słowo 🙂 I dla niej musiałam zrobić coś Specjalnie.

Zażyczyła sobie Ona obrazka z roślinami na okładce, więc właściwie wszystko już zrobiłam tak roślinnie, jak się tylko dało.

Wydrukowałam bardzo liściasto-organiczną wyklejkę na seledynowym papierze. Narysowałam i pomalowałam akwarelami obrazek (zajęło to trochę, ale też jest to może mój ulubiony styl rysowania i każda chwila była przyjemnością). Potem jeszcze w samym notesie, zgodnie z zamówieniem, narysowałam trochę niewielkich rysuneczków, również o przyrodniczej tematyce (może poza myszą-baletnicą, która wprawdzie z fauny, ale kulturowo przetworzonej i nie jestem pewna, czy się liczy).

I jak już było wszystko zrobione, to uznałam, że nie jest jeszcze wystarczająco Jeden Jedyny. I wycięłam osiemdziesiąt listków z kilku rodzajów zielonego papieru, i przykleiłam dookoła obrazka na okładce 🙂

Uważam, że to było Właśnie To.