Przedostatni rzut notesików. O rany.

Trochę ich będzie i przejmuje mnie zgrozą myśl, że będę to wszystko musiała na Pyrkon dowieźć w dobrym stanie.  Ha, cóż, kiedy przyjemność z ich obróbki jest taka, że chętnie kupiłabym sobie tych bloczków setkę i tak je sobie tłukła, jeden za drugim.

Tak wyglądają z tymi obrazeczkami z poprzedniego posta:

WP_20160303_11_51_22_Pro WP_20160303_11_52_00_Pro

Kiedy robiłam zdjęcia, kot próbował łapać zakładki i zjeść mi telefon – te cienie to stąd, że mała paskuda nie chciała się dać przestawić na bok 🙂

Wariacje na temat notesu

Kupiłam sobie takie nieduże, proste bloczki do notesów – w  brązowym kartoniku, klejone. Jest ich dwadzieścia i już mam obawy, że jest ich nieco za mało. Muszę do nich tylko dodawać okładki, wyklejki i ewentualnie zakładkę, więc to zupełnie inny rodzaj pracy. Największa frajda jest jednak w tym, że każdy przecież musi być inny.

No więc proszę, to pierwszych sześć sztuk. Ozdobione są różnymi przedmocikami z FIMO. Oprawione w różne rzeczy – skórę, dżins, sztuczną skórkę ze starego kalendarza (gdyż pamiętamy, że nie ma dla mnie porządnego notesu, jeśli nie ma on w sobie czegoś odzyskanego).

WP_20160224_16_02_56_Pro

WP_20160224_16_03_38_Pro

WP_20160224_16_05_20_Pro WP_20160224_16_05_30_Pro WP_20160224_16_05_40_Pro WP_20160224_16_05_52_Pro WP_20160224_16_06_01_Pro WP_20160224_16_06_11_Pro

Są całkiem małe, ale sympatyczne – i przyjemnie grubiutkie. A co jeszcze fajniejsze, jak się zużyją – można element z FIMO odciąć ostrym nożem i przykleić sobie magnes albo przypinkę do broszki.

Malutkie, maluteńkie

Zostały mi względnie szerokie ścinki papieru po większych notesach i chodziłam koło nich, niezdolna do wyrzucenia tego tak po prostu na makulaturę. I w końcu wzięłam się do pracy i zrobiłam trzy maleńkie notesiki – każdy z nich zmieści się na dłoni. Niemniej jednak sporządzone są dokładnie tak, jak i duże – szyte, klejone i w ogóle.

Niestety, im mniejszy notes, tym trudniej się go docina i jedna z krawędzi – zewnętrzna – zawsze mi wychodziła nieidealnie. Muszę coś z tym jeszcze zrobić.

Tak czy inaczej, wyszły całkiem sympatycznie, o, proszę:

WP_20160221_12_46_55_Pro

WP_20160221_12_47_41_Pro

WP_20160221_12_48_22_Pro

A potem jeszcze mój mąż uznał, że jeden z nich by mu się przydał – po niewielkiej personalizacji, której też z przyjemnością dokonałam:

WP_20160221_12_46_23_Pro WP_20160221_14_07_41_Pro

No i niby takie malutkie, a jednak wcale nie mniej czasochłonne! Tyle, że wykorzystałam papier, z czego się ogromnie cieszę – bardzo nie lubię, jak się marnują takie rzeczy.

 

Tajne przez poufne

Niektóre stare okładki są za duże albo ze zbyt grubych książek, żeby z nich zrobić notesy. To znaczy, zapewne można by zrobić i pięćsetstronicowy notes formatu B5, ale myślę, że to już raczej na konkretne zamówienie.

Na razie zaś wykorzystuję takie okładki do czegoś innego:

WP_20160215_12_28_23_Pro WP_20160215_12_27_00_Pro WP_20160215_12_28_36_Pro

Do robienia pudełek! Można je potem, załadowane biżuterią i sprzecznymi wersjami testamentów, powsadzać na półki dla niepoznaki.

Notesy weekendowe

Przez weekend udało mi się zrobić pięć notesów ze starych okładek – przyjemność to ogromna, bo zapach papieru, wybieranie deseni wyklejek, zakładki, szycie i klejenie – to wszystko rzeczy kojące i miłe, zawsze dla mnie bardzo ciekawe. Tak sobie dłubałam:

Składki Cięcie i klejenie

I nawet pobawiłam się nieco w prace konserwatorskie, bo niektóre okładki były  w niespecjalnie dobrym stanie (chociaż ta na zdjęciu akurat owszem).

Okładka

I w końcu uzyskałam bardzo przyjemne efekty:

Gotowe1 Gotowe 2 Gotowe 3 Gotowe 4