Trochę ich będzie i przejmuje mnie zgrozą myśl, że będę to wszystko musiała na Pyrkon dowieźć w dobrym stanie. Ha, cóż, kiedy przyjemność z ich obróbki jest taka, że chętnie kupiłabym sobie tych bloczków setkę i tak je sobie tłukła, jeden za drugim.
Tak wyglądają z tymi obrazeczkami z poprzedniego posta:
Kiedy robiłam zdjęcia, kot próbował łapać zakładki i zjeść mi telefon – te cienie to stąd, że mała paskuda nie chciała się dać przestawić na bok 🙂