Zostały mi względnie szerokie ścinki papieru po większych notesach i chodziłam koło nich, niezdolna do wyrzucenia tego tak po prostu na makulaturę. I w końcu wzięłam się do pracy i zrobiłam trzy maleńkie notesiki – każdy z nich zmieści się na dłoni. Niemniej jednak sporządzone są dokładnie tak, jak i duże – szyte, klejone i w ogóle.
Niestety, im mniejszy notes, tym trudniej się go docina i jedna z krawędzi – zewnętrzna – zawsze mi wychodziła nieidealnie. Muszę coś z tym jeszcze zrobić.
Tak czy inaczej, wyszły całkiem sympatycznie, o, proszę:
A potem jeszcze mój mąż uznał, że jeden z nich by mu się przydał – po niewielkiej personalizacji, której też z przyjemnością dokonałam:
No i niby takie malutkie, a jednak wcale nie mniej czasochłonne! Tyle, że wykorzystałam papier, z czego się ogromnie cieszę – bardzo nie lubię, jak się marnują takie rzeczy.