Smok i gryf

Nie robiłam dotąd zbyt wielu notesów oprawionych w skórę. Z kilku powodów – skóra nie jest tania, to po pierwsze. Po drugie, wymaga sporo pracy i jeśli ktoś specjalnie nie chce skórzanej oprawy, to człowiek roztropny na ochotnika się nie zgłasza.

Niemniej jednak miałam okazję niedawno pracować właśnie nad skórą, i to taką, która wymagała ścienienia. Polega to na zestruganiu specjalnym nożem spodniej warstwy skóry, przynajmniej zaś na brzegach i w miejscach, gdzie płat skóry będzie się zginać.

Rany, jaka to jest robota! Nie bez powodu ludzie kupują skóry ścieniane maszynowo. Nie zmienia to jednak faktu, że zajęcie jest… dziwnie satysfakcjonujące. Człowiek zgarnia ze stołu te garście skórzanych farfocli i widzi elegancko wykończoną skórę i to jest naprawdę znakomite uczucie, a w szorowaniu ostrzem po skórze też jest element katartyczny.

Poza tym w ogóle to był notes wymagający sporo pracy i dający niemało satysfakcji. Sam emblemat wyzłocony na okładce zajął mi całe godziny rysowania (a przedtem studiowania gryfów i smoków), były go też trzy wersje. Szycia było co niemiara, oprawa to już wiadomo – no ale ostatecznie wyszło coś takiego:

Panience, na pamiątkę

Czy to nie jest absolutnie uroczy pomysł? Pewna pani opiekowała się malutką dziewczynką. Kiedy nadeszła chwila, że dziewczynka dorosła nieco i miała pójść do przedszkola, pani chciała dać jej coś na pamiątkę – coś wyjątkowego.

I postanowiła dać notes.

Miał być dziewczęcy, z ozdobami w ulubionych kolorach dziecka, ale też i taki, żeby nie wydał się jej infantylny, gdy dorośnie. Miał mieć też miejsce, żeby tam wsunąć wspólne zdjęcie.

Uznałam ten pomysł za bardzo piękny i naprawdę bardzo się starałam. Wszystko było robione z wielką uwagą – od doboru papieru, docinania kopertki na zdjęcie, ręcznego robienia wyklejek, przez dobór galanterii, dopasowanie etui i w końcu malowanie i złocenie inicjału.

W efekcie powstało coś takiego – myślę, że powinno spełnić swoją rolę. Bardzo mi się ten projekt podobał i ogromnie cieszył mnie kontakt z osobą przywiązującą taką wagę do relacji z bliskimi, do pamięci i do uczuć.

S….ssss…ssskolopendry

Niektórzy lubią kotki… Inni wolą koniki morskie… a jeszcze inni oprócz tego uwielbiają te przerażające, sześcio- i więcejnogie, chrzęszczące, biegające, machające czułkami… I taki jest ten niebezpieczny osobnik, dla którego popełniłam poniższy notes. Nie wiem, jak inni, ale ja czuję ostrożny respekt wobec ludzi, którzy mają takie hobby, jak owady, krocionogi i stawonogi. Oni opanują świat po prostu machając nimi przed oczami nieodpornych, zobaczycie, i będą się do mnie, przerażonej, uśmiechać z wyższością, gładząc oswojone skolopendry.

Niemniej jednak, trzeba powiedzieć że takie stworzenia się fantastycznie rysuje, również i na folii do złoceń. Naprawdę – rzadko co ma taki jakiś flow w rysunku jak te powtarzające się segmenciki, to prawie jak abstrakcyjny deseń.

Tak sobie mówiłam, złocąc poniższy notes dla znajomego młodego człowieka. Miał być z różnymi kartkami w środku – więc są i gładkie, i w kratkę, i w linię. Wybrałam płótno o pięknym kolorze, które już parę razy z sukcesem zdobiłam różnymi wzorami. Niestety, zdążyłam zrobić tylko pospieszne zdjęcie przed wysłaniem go, ale czy ktoś będzie mnie winił, że ostatecznemu efektowi nie chciałam się za bardzo przyglądać?

Instagram

Założyłam sobie konto na Instagramie. Niespecjalnie chętnie, najbliżej mi jednak do pisania tutaj, ale chyba trzeeeeeba… W każdym razie, gdyby ktoś wolał po prostu obejrzeć sobie zdjęcia z króciutkimi opisami, to zapraszam do oglądania, polubienia i obserwowania, o – TUTAJ.

Niektóre notesy mogą się tam pojawiać nieco wcześniej, niż tu – można to traktować jako zajawkę 🙂

Jaszczureczki

Trzy notesy w kolorze zielonym, w jednym pudełku. Były przeznaczone dla niezwykle miłej sąsiadki, której ulubiony kolor to właśnie zielony, a szczególnie ulubione stworzenie – to jaszczurki.

Zabrałam się więc za studiowanie jaszczurek i już po kilkunastu szkicach dobrałam sobie kilka najbardziej obiecujących portretów do wyzłocenia. Nie wiedziałam dotąd, ile takie maleństwa mają interesujących detali… Zawsze to jakoś tak wychodzi przy tym złoceniu.

Przy okazji: instrument, którym złocę folią, to taka kolba do wypalania w drewnie z wymiennymi końcówkami. Przeważnie używam jednej, najcieńszej, choć zdarza mi się wymieniać na jeszcze dwie – ale obie są proste, nie wzorki, bo folia nie wychodzi jednak dobrze na wzorkowatych końcówkach wypalarki – rozmywają się i nie wychodzi czysta linia. Chciałabym spróbować kiedyś z takim prawdziwym tłoczeniem przy pomocy sztanc i stempli.

No ale tym razem było złocenie na ręcznie malowanym w odcienie zieleni płótnie.

Papier był – różny, każdy notes miał trochę inne kartki, żeby każdy z zestawu mógł służyć do czego innego. Wyklejki z wyrazistymi, kolorowymi wzorami – specjalnie szukałam takich, które by mi do tych jaszczurek pasowały – dopełniły całości.

Wydaje mi się, że to całkiem przyjemny zestaw, a przez to, jak miła jest osoba właścicielki, pracowało mi się nad tym wyjątkowo sympatycznie.

Akwarelowe

Pisałam już o CraftPap – i wciąż mam go całkiem sporo, i absolutnie nie planuję zaprzestać z niego robić różnych detali do notesów. Można w niego oprawiać twarde, tekturowe okładki jak w skórę czy płótno, ale ciągle mi się tak bardzo podobają miękkie okładki z samego CraftPap, i tym razem chcę pokazać notesy tak właśnie oprawione, pomalowane akwarelami.

Trochę wciąż kombinuję z wykończeniem takich notesów – mimo że szyte jak do twardych opraw, niespecjalnie mi się widzą z normalnymi kapitałkami czy zakładkami, wypróbowałam więc różne rodzaje wykończenia – wstążką, pętelką, kapitałką. Nadal nie wiem, która wersja podoba mi się najbardziej, ale może wymyślę jeszcze co innego?

Samo malowanie akwarelami to na tym materiale czysta frajda – właściwie można robić co się chce. Efekty są bardzo ciekawe i na pewno będę wypróbowywać kolejne pomysły.

W każdym razie – oto pierwsze akwarelowe notesiki.

Używane notesy

Największą chyba przyjemność sprawia mi, kiedy spotykam użytkowników swoich notesów, którzy trochę ich już poużywali. Szczególnie dlatego, że przeważnie nie mają zastrzeżeń 🙂 ale również z powodu czegoś, co mnie najbardziej chyba kręci w wymyślaniu tylu różnych notatników i szkicowników. Zawsze twierdzę, że dobry notes jest w stanie zainspirować do tworzenia ciekawej zawartości, albo przynajmniej może towarzyszyć właścicielowi wiernie, ale w każdym razie nabiera sensu i swojej ostatecznej formy dopiero w ręku, torbie, na biurku konkretnej osoby. Dlatego uwielbiam, kiedy słyszę, że z moimi notesami wszystko w porządku i że się wypełniają czyimiś myślami i pomysłami.

W ogóle bardzo lubię ludzi inspirować, zachęcać, otwierać i motywować. Kiedy się człowiek zacznie przyglądać, tyle jest w nas wszystkich potencjału, tyle zaczajonych blasków, że aż się wierzyć nie chce. Świat się robi o wiele lepszy, kiedy ktoś odważy się coś stworzyć. Nie każdy jest oczywiście twórcą wybitnym, ale jeśli się spróbuje samemu coś zdziałać, to już otwiera się trochę oczy i może zechce podziwiać i rozumieć, i patrzeć świadomiej, i coś pogłębić, i do czegoś się dokopać!

Ach tak, bardzo, bardzo lubię używane przez ludzi notesy. Tym bardziej staram się je robić jak najlepiej i najstaranniej.

*

Zabawne i urocze te tłumy na Magnificonie. Strasznie dużo bardzo młodych ludzi, wydaje mi się, że znacznie niższa średnia wieku niż gdziekolwiek indziej, i to bardzo widać. Te wszechobecne przytulania, te korowody, te szkolne obyczaje – bardzo rozbrajające w gruncie rzeczy. Poczułam się troszeczkę jak życzliwa ciocia (zbija mnie to z tropu, bo normalnie się jednak aż tak staro w fandomie nie czuję) i z pewnym niepokojem myślałam o tym, kto tych wszystkich miłych, świeżutko powypiekanych, błyszczących, zielonych ludzi pierwszy strasznie rozczaruje, złamie im serca, przydusi entuzjazm. Brzmi to patetycznie, ale co ja mogę?

Notesy mogę robić, takie dobre, które wszystko przyjmą, dadzą ramy i oprawę, i które będą wiernie służyły!

Magnificon 2019

Nic z tego, co ostatnio zrobiłam, nie wylądowało nawet w pobliżu strony, co wcale nie oznacza, że mało pracowałam. O nie, zrobiłam niemało – i to również nieco inaczej niż dotychczas. A to dlatego, że wybieram się na krakowski Magnificon. Tematyka wschodnia nigdy mi jakoś nie współgrała z moimi fandomami – poza, ogólnie, filozofią Jedi 🙂  – więc musiałam się trochę w to powgryzać, ale mam piękne papiery i wzory, reprodukcje drzeworytów, własne obrazki na temat – i notesy prezentują się znacznie bardziej wschodnio.

Nie posunęłam się tak daleko, żeby udawać, że z marszu umiem wejść w obcą mi dotychczas całkowicie stylistykę mangi. Całe szczęście, mam w domu przynajmniej jednego wielkiego miłośnika tego stylu i mogłam oprzeć się na jego ekspertyzie! Biedny syn mój Kuba, zamęczany pytaniami… Ufam, że wyniknie z tego wszystkiego coś fajnego.

Zapraszam serdecznie w najbliższy weekend – będę tam z notesami i innymi różnościami, plecy w plecy ze stoiskiem Pusheena, co jest oczywiście nieco onieśmielające, ale jednocześnie jakie przytulne! 🙂

Do zobaczenia zatem, będzie mi przyjemnie się z Wami spotkać.

 

Na Pyrkonie

będzie mi bardzo miło, jeśli zobaczymy się na tegorocznym Pyrkonie – to już w ten weekend! Od piątku 26 kwietnia, od godziny 14 będę na swoim stoisku  – w strefie Mini, pod numerem 50.

Taki to banerek tam będzie wisiał (o ile nic się nie wydarzy nieprzewidzianego oczywiście, albowiem wypadku apokalipsy zombie mogę mieć problemy z wywieszeniem banerka).

A na razie jeszcze inny rodzaj apokalipsy na moim stole roboczym, o tak wygląda, o tak:

Tych, co się nie ulękli, zapraszam serdecznie!

Niby szybko…

 

ale wyszło naprawdę ładnie, czysto i wyraźnie. Miałam notes właściwie gotowy – zresztą technicznie bardzo udany, schludny i z miłą, ciepłą kolorystyką, ale czegoś mu brakowało, a tu zbliżał się wielkimi krokami wyjazd na ComicCon. Nie namyślając się długo, chwyciłam za kolbę i od ręki, nawet nie rysując niczego na folii poza oczywiście kółkiem, bo regularne kółko od ręki jest absolutnie nieosiągalne dla mnie, machnęłam całe złocenie.

Tak jak podejrzewałam, dodało z miejsca charakteru temu notesowi i w efekcie zrobił się całkiem inny, taki jakby przygodowy, i teraz służy już dobrze – opuścił mnie podczas ComicConu 🙂

No więc niby jednym pociągnięciem, od razu, bez zastanowienia, a jednak… Nie ma co przesądzać, czasem w natchnieniu też wychodzi tak jak należy.