Żeby było dużo kotów

Takie zamówienia to ja lubię: tylko żeby było dużo kotów!

Ale czego innego można się spodziewać po kobiecie o hojnej naturze, z domem otwartym na kociość, zamawiającej na dodatek notes dla innej kobiety z temperamentem oraz domem otwartym na kociość? Spiętrzenia kotów, to jest pewne.

Zaczęłam więc od zastanowienia: gdzie do notesu można upchać koty? Na okładkę, rzecz oczywista. Na wyklejkę – no jasne, a najlepiej, żeby to były koty autorskie na tej wyklejce. I może gdzieniegdzie jeszcze w obrębie samego notesu?… No więc po kolei.

Okładkę najlepiej się maluje, kiedy człowiek ją zrobi z CraftPap – nie wiem jak oni tę celulozę prasują czy co z nią robią, ale to jest CUDOWNY materiał do malowania, akwarelami, tuszami, czym człowiek zechce. Tym razem poszłam w tusze: ręcznie robiony galasowy, czarny sklepowy :), złoty i brązowy… stalówka tylko śmigała, pędzelek także, i wkrótce miałam okładkę z leniwymi kociskami, takimi stylizowanymi tym razem.

Zadowolone koty? poproszę od razu dwa!

Wyklejka wymagała nieco więcej zabiegów. Należało namalować kilka kotów oraz kocią łapkę, tuszami i akwarelami, zeskanować, zrobić z nich pędzel do GIMPa, następnie naćkać kotów ile wlezie i wydrukować. Wybrałam wersję czarno-białą, za to wydrukowaną na pięknym, pomarańczowym papierze. Wyszło bardzo fajnie!

Wyklejka w całej okazałości

No i wreszcie należało pododawać tu i ówdzie na kartkach różne przyjazne kocie znaki: a to łapeczki, a to ciekawskie uszka, a to zaglądające zza krawędzi kartki koty 🙂 I jest notes zupełnie wypchany kociością!

Płomienie liści i tak dalej

Niewielki notesik – sam w sobie nie jest specjalny, po prostu w porządku, biały papier, śliczna wyklejka, ale ma specjalną okładkę.

CraftPap to fantastyczny materiał i uwielbiam go używać tym bardziej, że pięknie przyjmuje akwarele i gwasze. Wychodzą na nim przejrzyście i świetliście, a sam materiał z miejsca się robi jeszcze ładniejszy i bardziej szlachetny.

Ten notesik ma okładkę nie tylko pomalowaną, ale też wyciętą na klapce i ze zwykłym kartonem by się to nie sprawdziło – zaraz by się potargał. Ale to tworzywo jest znacznie bardziej wytrzymałe i spodziewam się niebawem zrobić jeszcze więcej wycinanek i tym podobnych – no aż się prosi o to.

A wygląda fajnie, leży w ręce świetnie, a kto by go chciał mieć, to i może, w nader promocyjnej cenie 🙂

Akwarelowe

Pisałam już o CraftPap – i wciąż mam go całkiem sporo, i absolutnie nie planuję zaprzestać z niego robić różnych detali do notesów. Można w niego oprawiać twarde, tekturowe okładki jak w skórę czy płótno, ale ciągle mi się tak bardzo podobają miękkie okładki z samego CraftPap, i tym razem chcę pokazać notesy tak właśnie oprawione, pomalowane akwarelami.

Trochę wciąż kombinuję z wykończeniem takich notesów – mimo że szyte jak do twardych opraw, niespecjalnie mi się widzą z normalnymi kapitałkami czy zakładkami, wypróbowałam więc różne rodzaje wykończenia – wstążką, pętelką, kapitałką. Nadal nie wiem, która wersja podoba mi się najbardziej, ale może wymyślę jeszcze co innego?

Samo malowanie akwarelami to na tym materiale czysta frajda – właściwie można robić co się chce. Efekty są bardzo ciekawe i na pewno będę wypróbowywać kolejne pomysły.

W każdym razie – oto pierwsze akwarelowe notesiki.

Zeszyciki

Zrobiłam materiałoznawcze odkrycie – kupiłam i zaczęłam wykorzystywać coś, co nazywa się Washable Paper albo CraftPap. Jaka to jest fajna rzecz! Wygląda jak karton, ale jest takie jakby bardziej mięsiste i niebywale mocne – ze sfilcowanych włókien celulozowych, jak piszą na stronie sklepu. Można to szyć, miąć, ciąć, kleić, a nawet prać (czasem to niezbędne do uzyskania pożądanego efektu – na przykład kiedy chcemy mieć coś podobnego do skóry). Można na tym także – sprawdziłam z fascynacją – rysować, malować farbami i tuszami, złocić, a nawet wypalać.

Oczywiście CraftPap idealnie nadaje się do różnych introligatorskich prac. Mam w planach takie bardziej skomplikowane, ale na razie zrobiłam kilka prostych zeszycików – szytych i klejonych – z wykorzystaniem tego materiału do okładek. Te brązowe są malowane akwarelami i tuszem, a te zielone – złocone! Prawie wszystkie powędrowały już do różnych sympatycznych osób i mam nadzieję, że w użytkowaniu także się sprawdzają.