Wszystko jest lepsze z kotem

Miałam notes. Leżał i leżał. Jakiś już czas temu zrobiony, ale wcale nie żeby jakiś fatalny, po prostu nie miałam zupełnie pomysłu, w jaki sposób go ozdobić. Gdzieś tam i kiedyś porwała mnie myśl, że może wystarczą metalowe narożniki – ale nie wystarczyły.

Ale co się odwlecze, to nie uciecze, i w końcu pod wpływem pewnego pięknego halloweenowego (tak, wiem) komiksu o czarnym kocie czarownicy stwierdziłam, że do pomarańczowego sztucznego zamszu i czarno-pomarańczowego wzoru wyklejki (papier Pepin) przecież, no przecież idealnie pasował będzie czarny kot!

Nie namyślając się więc długo, chwyciłam za sztylet, tekturę, papier ścierny, farby i złoty tusz i wycięłam sympatycznego, czarnego kota ze złotymi akcentami. Znaczy, wiem, że to w zasadzie masło maślane, albowiem wszystkie czarne koty są sympatyczne, ale ten jeszcze ma do tego wyjątkowo życzliwy wyraz mordki, a to już wcale nie jest takie oczywiste.

Notes jest uszyty ze sztywniejszego, kremowego papieru – 160 g – i można na nim zupełnie bez przeszkód tworzyć komiksy o kotach czarownicy, i każde inne, przy pomocy niejednego medium. A kot na okładce już wszystkiego przypilnuje.

Rybek wielkie mnóstwo

I znowu przerabiałam stary notes. Problem z nim był taki, że barwienie brzegów okazało się dla akurat tego notesu Zupełnie Nieodpowiednie, więc wyprułam go z okładki, przycięłam i oprawiłam na nowo.

Tym razem wykorzystałam jako wyklejkę mój własny papier klajstrowy w rybki, a na okładkę – papier Pepin, także w rybki (i koralowce). Żeby nie było tak z zakładkami i z zakładkami, dla odmiany zrobiłam wersję wiązaną na wstążeczki (bardzo to lubię). Z dodatkiem grzbietu (kawałeczek tapety z łowów w markecie budowlanym) w piękny wzór zrobił się z tego przyjemny, morski notes, jak tęsknota za latem normalnie.

Płomienie liści i tak dalej

Niewielki notesik – sam w sobie nie jest specjalny, po prostu w porządku, biały papier, śliczna wyklejka, ale ma specjalną okładkę.

CraftPap to fantastyczny materiał i uwielbiam go używać tym bardziej, że pięknie przyjmuje akwarele i gwasze. Wychodzą na nim przejrzyście i świetliście, a sam materiał z miejsca się robi jeszcze ładniejszy i bardziej szlachetny.

Ten notesik ma okładkę nie tylko pomalowaną, ale też wyciętą na klapce i ze zwykłym kartonem by się to nie sprawdziło – zaraz by się potargał. Ale to tworzywo jest znacznie bardziej wytrzymałe i spodziewam się niebawem zrobić jeszcze więcej wycinanek i tym podobnych – no aż się prosi o to.

A wygląda fajnie, leży w ręce świetnie, a kto by go chciał mieć, to i może, w nader promocyjnej cenie 🙂

Pussy cat, pussy cat, where have you been? – I’ve been to London to look at the Queen.

Ten notes powędrował całkiem daleko, bo do Londynu, w ręce szalenie interesującej kobiety. Nie wystawiałam o nim wcześniej notki, bo powędrował w prezencie – a potem przygotowane zdjęcia jeszcze mi się dodatkowo gdzieś zapodziały i tak minęło już całkiem sporo czasu, i koci notesik pozostał niezaprezentowany.

Ale pamiętam, że był szalenie przyjemny w robocie. W twardej oprawie w płótnie, ze skórzanym grzbietem, ozdobiony znaną już moim Gościom metalową rameczką wywodzącą się z trzewi miksera, a w rameczce – portretem kotka na złotym tle.

Mam nadzieję, że służy dobrze!

WP_20161120_21_06_46_Pro WP_20161120_21_06_55_Pro

Eksperymenty na smoku

No tak prawie, no prawie, nie na serio przecież, moje smoki są dobrze utrzymane, racjonalnie karmione i w ogóle mam zaświadczenie, że jestem wzorcowym hodowcą smoków. Chodzi o notes z takim smokiem. Wężem. Wężosmokiem.

Smok jest wycięty z grubej tektury nożem, podpiłowany pilnikiem, pomalowany akrylami i polakierowany. Następnie wylądował na okładce notesu.

wp_20160827_10_35_10_pro-2

wp_20160827_13_49_08_pro

wp_20160912_12_46_24_pro

Ale eksperymentowałam też i w tym sensie, że po raz pierwszy dokleiłam do notesu pętelki z gumki na długopis – i chociaż proces twórczy był jakby… chaotyczny, i musiałam je wklejać nie między wyklejkę i okładkę, a na wyklejce, pod dodatkowym kawałkiem  sztucznej skórki, to i tak wyszło ładnie, trzyma się porządnie i długopis grzecznie spoczywa w lekko przedłużonej okładce.

wp_20160912_12_45_02_pro

wp_20160912_12_45_23_pro

Naprawdę jestem z tego notesu zadowolona, i gdyby nie był w kratkę (a ja kratki nie używam), to pewnie zachomikowałabym go dla siebie.

Mam bowiem pewien problem z robieniem notesów dla innych ludzi. Otóż jak je już zrobię, to wcale niekoniecznie chcę się z nimi rozstawać.

A szczególnie z tak udanymi, jak ten z czerwonym smokiem.