Dwa liście złączone

Co zrobić, jeśli chce się podarować ludziom notesy jako prezent ślubny? No oczywiście najlepiej dać im zestaw w pudełku. Symbolika jest oczywista – dwie odrębne indywidualności w jednym pudełku, w środku różne, ale z jednego kompletu. Trzeba powiedzieć, że pudełka idą mi coraz zgrabniej, co i dobrze, no bo przecież prezent ślubny powinien jakoś wyglądać.

Motywem przewodnim były liście dębu i chmielu – bardzo mi się to spodobało, chociaż dopiero pracując nad tymi notesami odkryłam, że – doloż moja doloż! – liście chmielu mogą być równie dobrze jedno-, trzy- albo pięcioklapowe. Na jednej roślinie. I kwiaty mają męskie i żeńskie, no ale to już wiedziałam. Bardzo skomplikowane. Całe szczęście, przynajmniej dąb miałam już przestudiowany – to już któryś notes wykorzystujący ten motyw.

Po zarysowaniu tymi dębami i chmielami kilku stron, uznałam, że musi coś przyjść z tego całego rysowania i od razu zrobiłam z tych rysunków pędzel w GIMPie, po czym przy pomocy tego pędzla przygotowałam najpierw indywidualne wyklejki i wydrukowałam na seledynowym papierze.

Następnie dobrałam piękne, ciemnozielone płótno introligatorskie, oraz komplet szkiców na folii do złocenia. Potem opracowałam napisy na grzbiety – pseudonimy państwa młodych. I wreszcie papier. Dla rysującej panny młodej musiał być sztywniejszy, lepszy do rysunków, ale w trzech kolorach, białym, szarym i czarnym. Dla pana młodego – do notowania, z kartkami różnego rodzaju.

Myślę, że wyszło w sam raz, żeby wyrazić dobre życzenia dla nowożeńców – jak mi powiedziano, bardzo pozytywnie zakręconej pary. Tym bardziej i ja życzę wszystkiego najlepszego.

Jaszczureczki

Trzy notesy w kolorze zielonym, w jednym pudełku. Były przeznaczone dla niezwykle miłej sąsiadki, której ulubiony kolor to właśnie zielony, a szczególnie ulubione stworzenie – to jaszczurki.

Zabrałam się więc za studiowanie jaszczurek i już po kilkunastu szkicach dobrałam sobie kilka najbardziej obiecujących portretów do wyzłocenia. Nie wiedziałam dotąd, ile takie maleństwa mają interesujących detali… Zawsze to jakoś tak wychodzi przy tym złoceniu.

Przy okazji: instrument, którym złocę folią, to taka kolba do wypalania w drewnie z wymiennymi końcówkami. Przeważnie używam jednej, najcieńszej, choć zdarza mi się wymieniać na jeszcze dwie – ale obie są proste, nie wzorki, bo folia nie wychodzi jednak dobrze na wzorkowatych końcówkach wypalarki – rozmywają się i nie wychodzi czysta linia. Chciałabym spróbować kiedyś z takim prawdziwym tłoczeniem przy pomocy sztanc i stempli.

No ale tym razem było złocenie na ręcznie malowanym w odcienie zieleni płótnie.

Papier był – różny, każdy notes miał trochę inne kartki, żeby każdy z zestawu mógł służyć do czego innego. Wyklejki z wyrazistymi, kolorowymi wzorami – specjalnie szukałam takich, które by mi do tych jaszczurek pasowały – dopełniły całości.

Wydaje mi się, że to całkiem przyjemny zestaw, a przez to, jak miła jest osoba właścicielki, pracowało mi się nad tym wyjątkowo sympatycznie.