Dla siebie, czyli każdy powód jest dobry

Bloczek wyszedł taki coś nieduży, a to już niedobrze, bo ciężko się takie przycina. Rozumiecie, małego bloczku już nie można przyciąć z gestem, bo niewiele zostanie, a kiedy się tnie cienkie paseczki ręcznie nożem, jak ja to czynię, to jakoś tak łatwiej krzywo wychodzi. I tak jestem bardzo dumna z siebie, bo kiedy mam około pół centymetra zapasu, to potrafię uciąć nie gorzej niż maszyna! No ale tu nie miałam aż tyle. I oczywiście się ucięło krzywo. No, nie krzywo, ale nierówno.

Po drugie, papier jest sztywniejszy, a czegoś takiego z racji kosztów za często nie robię.

Po trzecie miałam takie dwa kawałki papieru, w pięknym kolorze, który tak lubię. Jeden z takim maciupkim maźnięciem kleju.

Po czwarte, mój obecny notes jest wielki i krowiasty i używam go tylko dlatego, że mi taki został z pokazu, który kiedyś robiłam, a że robiłam wtedy bardzo na szybko, to nie jest specjalnie cudny ani ze szczególnych materiałów.

I tak jakoś wyszło, że mi ten notes wyszedł dla mnie. Do mojej torebki, pod moje mazanie akwarelami, markerami, długopisami i czym popadnie. I oczywiście, kiedy już o tym zdecydowałam, okładka i wykończenie wyszły mi pokazowo i idealnie 🙂 O, tak:

WP_20160827_13_50_48_Pro

Malutkie i skrzętne

Bardzo nie lubię, kiedy marnują się papiery, zwłaszcza te piękne – jedwabiste, wzorzyste i w ogóle. I wszystkie większe ścinki takich pięknych papierów chowam sobie do teczki.

Ścinam też czasami całkiem duże fragmenty bloków do notesów – takie po pięć i więcej centymetrów i też mi ich jakoś tak szkoda, i jeśli to są te szersze paski, to je sobie gumeczką i do szufladki, i do szufladki.

A potem z nich sobie robię malutkie notesiki – takie naprawdę małe, mieszczące się na dłoni. Bardzo to lubię, chociaż przy takim maleństwie jest dokładnie tyle samo pracy, co przy dużym. I takie na przykład wychodzą jak poniżej:

WP_20160826_07_38_11_Pro

WP_20160826_07_38_50_Pro

WP_20160826_07_39_15_Pro

Babie lato

Jakoś tak szybciej przyszło w notesach, niż nawet w naturze chyba. Rozejrzałam się i dotarło do mnie, że mam pełno ornamentów i materiałów, które pasują do babiego lata, a nawet jesieni.
Pracuję pilnie nad pewnymi trzema notesami, o których niedługo, ale przy okazji wykańczam też różne na wpół gotowe różności, bo naprawdę muszę uzupełnić zapasy przed jesiennym wyjazdem. Jakoś tak mi się rozchodzą gotowe rzeczy.
No i wracając do tych jesiennych – takie mi, proszę, wyszły. Jestem naprawdę zadowolona, bo przez lato sporo się nauczyłam – z książek, kursów, wskazówek online – i nawet przy zupełnie podstawowych narzędziach, jakich używam, jakość moich notesów jest zauważalnie coraz lepsza. Na przykład metoda wykańczania narożników, której nauczyłam się z bloga Low Mountain Bindery – niby drobiazg, ale do licha, widać różnicę.

WP_20160818_07_28_37_Pro

WP_20160818_07_28_53_Pro

WP_20160818_07_29_11_Pro

WP_20160818_07_29_45_Pro

Plus, dodatkowo, użyłam pierwszej okładki z niemożliwego stosu otrzymanego niedawno od nieocenionej Ani – jakiż wspaniały to stos okładek, i ile w nim drzemie możliwości! A notesik wyszedł całkiem ładny, równiutki i sympatyczny.

WP_20160818_07_27_54_Pro

Jak to się nosi – czyli notesy, które swoje przeszły

Przy każdej możliwej okazji nadmieniam, że moje notesy – nawet te z czasów, kiedy niewiele jeszcze umiałam zrobić – są w każdym razie na pewno solidne i trzymają się kupy nawet w bardzo dramatycznych okolicznościach i przy okrutnym traktowaniu. Postanowiłam zatem, że co jakiś czas wrzucę na stronę również i notatki o tych notesach, które nosiłam ze sobą w torebce czas jakiś, notując, rysując, dając rysować dzieciom, robiąc portreciki, wklejając ważne bilety i dziwne ulotki, wtykając między kartki różne rzeczy i ogólnie robiąc to wszystko, co zużywa notesy.

Jestem bardzo, bardzo brutalnym i bezwzględnym użytkownikiem notesów. Robię im straszne rzeczy. I jeśli ze mną wytrzymują w nienajgorszym stanie, to znaczy, że wytrzymają absolutnie z każdym!

Zauważyłam zresztą, że z jakiegoś powodu moje zarysowane notesy cieszą się zainteresowaniem znajomych – więc może spodobają się również i gościom na mojej stronie?

W szafie mam całkiem spory już stosik zapisanych i zarysowanych notesików i zeszytów, ale myślę, że najważniejsze są te, które zrobiłam sama i na tych mam zamiar się skupić.

Mam nadzieję, w każdym razie, że będą one dobrym dowodem na to, że ręcznie robiony notes to wytrwały przyjaciel!

WP_20160715_17_05_10_Pro WP_20160715_17_04_11_ProWP_20160715_17_07_33_Pro WP_20160715_17_02_13_Pro

 

Niciane liście

Bardzo mi się spodobał efekt, jaki się uzyskuje odciskając wzór nici ze szpulki na miękkiej masie fimo. Jest delikatny, bardziej może przypomina pióra niż żyłkowanie liścia, chyba że coś w rodzaju miłorzębu – i wskutek tego liście z takim wzorem prezentują się raczej jako realizm magiczny, niż realizm.

Na szarym, gładkim tle takie coś srebrnego wygląda, moim zdaniem, dość bajkowo – a że o to właśnie chodziło, jestem zadowolona.

WP_20160712_17_07_08_Pro 1 (2)

Pancerny motyl

A, taki mi się jakiś zrobił, złoty na okładce obrzuconej złotą tapetą. Nieduży notes o przyjemnym formacie – jeden z moich ulubionych, dwie trzecie zeszytowego, przycięte do formy zbliżonej do kwadratu. Motyl jest z fimo, ale wprawione w skrzydła ma dwa zielone kolczyki, które dostałam od skrzętnej poznanianki, co nie lubi wyrzucać i podczas Pyrkonu wręczyła mi woreczek z rozmaitymi skarbami. A czułki zrobiłam z miedzianego drucika z drobnymi koralikami.

WP_20160629_015

WP_20160629_007

Pożegnanie kanapy, albo pożytki z materiałów obiciowych

Mieliśmy kanapę. Mili odwiedzający tę stronę powinni ją znać, gdyż na jej szarym tle sfotografowałam niejeden notes 🙂 Kanapa odeszła w siną dal, ale! nie wszystka umarła. Materiał z obicia albowiem został przeze mnie starannie wyprany i poskładany, i obecnie całkiem dobrze służy mi do okładek. Ma dobrą grubość i neutralnie szary kolor, co pasuje do bardziej barokowych form fimowych ozdób. O, tak na przykład:

WP_20160629_010

WP_20160629_016

WP_20160629_017

Rok szkolny żegnam ozięble

No nie lubię szkoły. Myślę, że piętnastoletnia ja z przyjemnością by usłyszała, że ja trzydziestoośmioletnia będę szkołę darzyła takąż antypatią, choć z innych oczywiście pozycji i innych powodów.

Tym jaśniejsze są oczywiście jasne punkty na mrocznym tle edukacji, a z pewnością takim jasnym punktem jest energiczna i życzliwa nauczycielka fortepianu moich dzieci. Była tak miła, że zainteresowała się moimi pracami, więc w ferworze twórczości popełniłam również i drobiazg dla niej w prezencie – to ten srebrny kwiat z perełką na zdjęciach poniżej.

Oprócz niego zrobiłam jeszcze parę innych – broszek i ozdób na niewykończone notesy, bo nagle moje zapasy znowu spadły niemal do zera i musiałam się zabrać nie tylko za podstawowe prace, ale także wykończeniówkę.

Efekty – no, część efektów – poniżej:

WP_20160622_13_47_45_Pro

WP_20160622_13_47_53_Pro

WP_20160622_13_48_23_Pro

Więcej trochę

Właśnie pozbyłam się większości jeszcze posiadanych notesów i tego, co zdążyłam zrobić – poszły do rozmaitych sympatycznych ludzi. Również i pudełka – nawet nie zdążyłam ich porządnie sfotografować, a już stały się prezentami lub opakowaniami na nie, w tym weselnym dla mojej pięknej kuzynki oraz upominkiem dla cioci, która ofiarowała mi przepiękne tapety – końcówki, próbki i całe rolki!

Tapety fantastycznie się nadają na wyklejki i wykończenia, więc ochoczo się zabrałam za pracę. Jak wielokrotnie już deklarowałam, naprawdę bardzo lubię wykorzystywanie resztek, pozostałości, recykling i upcykling. I pod tym znakiem mijają mi aktualnie roboty, o, proszę:

WP_20160617_21_01_50_Pro WP_20160617_21_02_26_Pro

WP_20160617_21_02_35_Pro