Wesoło i pogodnie miało być, i tak żeby przyjazne uczucia były wyraźnie widoczne! Myślałam chwilę nad tym, co mi się kojarzy najradośniej, i wydaje mi się, że niemal ze wszystkim wygrywa gorąca i zdyszana letnia łąka.
Miałam akurat ochotę znowu sobie sama zrobić płótno do opraw. Kupiłam więc na wagę materiał – po mojemu chyba obrusik. Albo coś w tym stylu. Sprułam. Wyprałam w wysokiej temperaturze. Wyprasowałam. Podzieliłam na kawałki. I zaczęły się czary 🙂 Jest wiele technik preparowania materiałów do użytku introligatorskiego – na przykład medium akrylowym, klajstrami, klajstrami z papierem, a także klejami. W tym wypadku poszłam na skróty i użyłam kleju właśnie, takiego do tapet.
I wyszło super! Żadnych zacieków, czego się trochę obawiałam, a podłoże zrobiło się nie tylko fantastyczne do oprawiania, ale również zagruntowane pod malowanie farbami. No więc po zszyciu kalendarzyka z czystymi kartkami i ozdobieniu krawędzi na kolorowo, oprawiłam go w moje śliczne, seledynowoniebieskie płótno i namalowałam z przodu tak słoneczną i wesołą łączkę, jak tylko umiałam (to nie jest takie proste, jak się jest melancholijną klępą z natury).
Wyszło naprawdę wesoło!