Kalendarz malowany w łączkę

Wesoło i pogodnie miało być, i tak żeby przyjazne uczucia były wyraźnie widoczne! Myślałam chwilę nad tym, co mi się kojarzy najradośniej, i wydaje mi się, że niemal ze wszystkim wygrywa gorąca i zdyszana letnia łąka.

Miałam akurat ochotę znowu sobie sama zrobić płótno do opraw. Kupiłam więc na wagę materiał – po mojemu chyba obrusik. Albo coś w tym stylu. Sprułam. Wyprałam w wysokiej temperaturze. Wyprasowałam. Podzieliłam na kawałki. I zaczęły się czary 🙂 Jest wiele technik preparowania materiałów do użytku introligatorskiego – na przykład medium akrylowym, klajstrami, klajstrami z papierem, a także klejami. W tym wypadku poszłam na skróty i użyłam kleju właśnie, takiego do tapet.

I wyszło super! Żadnych zacieków, czego się trochę obawiałam, a podłoże zrobiło się nie tylko fantastyczne do oprawiania, ale również zagruntowane pod malowanie farbami. No więc po zszyciu kalendarzyka z czystymi kartkami i ozdobieniu krawędzi na kolorowo, oprawiłam go w moje śliczne, seledynowoniebieskie płótno i namalowałam z przodu tak słoneczną i wesołą łączkę, jak tylko umiałam (to nie jest takie proste, jak się jest melancholijną klępą z natury).

Wyszło naprawdę wesoło!

Wybryk i wierzgnięcie

Zestawienie kolorów: niebieskiego, zielonego i pomarańczowego ma swoje zastosowania, i owszem, ma, ale w notesie? Ryzykowne! Wybryk! Wierzgnięcie! Tym bardziej, że pomarańczowy jest w nim papier. I zakładka, i kapitałki, ale jednak przede wszystkim papier.

Jak coś dopasować do pomarańczowego papieru? No na przykład tak.

Papier pochodzi ze wspominanych już paczek-niespodzianek z hurtowni i ma fajny odcień, nie żarówiasty, a żywy, i na tyle jasny, że powinno się po nim dobrze pisać i rysować. A okładka, oprócz pięknej zielono-złotej okleiny, ma też arkusik najpiękniejszego z moich klajstrowych papierów. One mają, zwłaszcza po wypolerowaniu woskiem, fantastyczną fakturę i przepiękne ziarno w jaśniejszych miejscach. Muszę sobie zrobić jeszcze trochę klajstrowych papierów, ale to może jak przyjdzie wiosna i będzie można suszyć je na polu. Ach, już się na to cieszę.