Skończyłam oprawiać ten notes i wciąż czegoś było brak.
Hmm.
Bloczek – jest, przyzwoity. Wyklejka jest, i to motylkowa. Zakładka jest. Okleiny na okładce pasują… no to o co chodzi?
Całe szczęście w rozterce wspomógł mnie przypadek. Tuż obok notesu leżały obcięte paseczki okleiny pozostałe po oprawianiu i mnie olśniło – w chwilę później przyklejałam już te paseczki na płótnie oklejającym grzbiet. I to było to! Teraz to wygląda jak sensowna i spójna całość, a nie przypadkowe zestawienie wszystkiego ze wszystkim, a to wyłączna zasługa cieniutkich paseczków okleiny, od których zaraz notesik kliknął, zagrał i prezentuje się tak: