Na skutek spiętrzonych doprawdy okoliczności tak się jakoś złożyło, że obchodząc jedno z licznych wiosennych świąt mojego Ojca ofiarowałam mu nie jeden obrazek akwarelowy, lecz trzy na ten sam temat, do wyboru.
Tematem tym były osty.
Oset jest częścią naszego stałego, prywatnego żartu i w ogóle już między nami obrósł w znaczenia, więc nie powinno dziwić, że padła idea namalowania właśnie tego, a nie innego kwiatu.
Będąc sobą, Ojciec mój oczywiście wybrał najmniejszy i najbardziej niepozorny z trzech obrazków ostowych. Dwa pozostałe mi zwrócił i dlatego każdy teraz może je sobie nabyć na Decobazaar, o tu i tu.
Oczywiście nie byłoby tych obrazeczków, gdyby nie sam Tato, który jest też fundatorem obu moich cudownych zestawów akwareli.