A ten notes to wyszedł z trzech różnych eksperymentów! Pierwszym eksperymentem był papier, którego użyłam do zszycia bloku – są to naprzemiennie składane kartki białe i kolorowe (no, białe i czarne albo białe i szare), w sześciu składkach z różnymi układami.
Drugim eksperymentem było to, że postanowiłam wreszcie uczciwie się zabrać za to kolorowanie brzegów. Omijając ułatwienia, zawzięłam się i obejrzałam trochę wiarygodnych materiałów na temat barwienia krawędzi kartek na różne sposoby (cicho sza, ale zamarzyły mi się od tego także takie marmurkowe!…). Pomijając na razie pokrywanie płatkami metali, czyli to, jak się to powinno naprawdę robić, znalazłam najlepszy instruktaż i po kilku wstępnych podejściach zrobiłam delikatną, złotawą warstewkę na prążkowanym (z powodu tych kolorowych kartek) bloku notesu. Uważam, że wyszło naprawdę ładnie, nic się nie rozlało, nic nie upaprało i jestem straszliwie dumna.
Trzeci eksperyment, też złoty, polegał na ozdabianiu złotymi (różnymi) farbami i tuszami papieru w kolorze ciemnoszarym, a ponieważ bardzo mi się spodobało, jak to wyszło (tu w wersji z akrylami nakładanymi opuszkami palców), użyłam tego papieru do wyklejek ORAZ do okładki.
Notes jest niewielki, ale po pierwsze cały lśni, a po drugie – jest jednym wielkim zapisem drobnych, lecz przyjemnych sukcesów w nauce. Czy to nie jest miłe? (Furria jest chyba zdania, że raczej irytujące z mojej strony 🙂 )