okazał się być słusznym rozwiązaniem – kotki, co szczęśliwie wyszło na jaw po wręczeniu prezentu, są jej ulubionymi zwierzętami.
Nie mogę powiedzieć, żebym się specjalnie zdziwiła – są tacy ludzie, którzy NIE lubią kotków?… Ale notes robiło się cudownie – znana technika i wszystko, za to zdobienie tylko lekko wybadane przy okazji mopsa z bitą śmietaną (o nim parę wpisów wcześniej).
Noo, wyszło na jaw, że to zdobienie trzeba jeszcze nieco dopracować – metoda przyklejania okazała się nie być idealna – ale teraz już będę wiedziała, co i jak. Zaś malowanie koteczka jak żywego to sama przyjemność, oczywiście.
A efekt jest taki – na fb te zdjęcia już były, ale bez opisów 🙂