– co mogę mianowicie mieć na choince? (nie licząc oczywiście dwóch x-wingów, figurki ulubionego Jedi oraz TARDIS)
No książki oczywiście. Są malusieńkie – niewiele większe od pudełka zapałek – ale uszyte, wyklejone i oprawione najstaranniej, jak potrafiłam.
Zamiast zakładki tylko mają wklejone wieszadełko!
Wyglądają o, tak: