Mroczne ptaszydło

– oczywiście o tyle mroczne, o ile w ogóle potrafię zrobić coś mrocznego. Nie bardzo, prawdę mówiąc, potrafię. Kiedy rysuję smoki, praktycznie zawsze są sympatyczne z mordki. Potwory wychodzą mi raczej śmieszne niż straszne. I praktycznie jedyne, co mniej więcej mi wychodzi, to możliwie realistyczne szkielety i ich elementy, no bo tego się trochę nie da dosłodzić. Chyba.

Efekt jest taki, że długo się biłam z myślami, co zrobić z dwoma notesami które mają Czarrrrrrrrne Karrrrrrrtki.

Na Pyrkonie pytano mnie o takie notesy, więc stwierdziłam, że dlaczego miałabym nie spróbować? Zrobiłam na razie takie dwa, mniejszy i większy. Obydwa są z 120 g papieru (czyli jak blok techniczny), obydwa w twardej oprawie, i obydwa ozdobiłam ptaszydłową tematycznie fimową galanterią.

Bo w końcu się zdecydowałam na Mroczne Ptaszydła. Dokładnie zaś: za jedno mroczne ptaszydło i jedną czaszeczkę mrocznego ptaszydła. Co więcej, wykorzystałam do nich świecące w ciemności mroczne fimo! Zatem czaszka, jak też i oczy, szpony i dziób ptaka, są świecące 🙂

wp_20160925_17_45_12_pro wp_20160925_17_42_48_prowp_20160925_17_42_36_pro wp_20160925_17_43_26_prowp_20160925_17_43_14_pro wp_20160925_17_43_33_pro

A jak mi jeszcze została wolna chwila, to zrobiłam dodatkową czaszeczkę i ona też świeci. Jeszcze nie wiem, co z nią zrobię, bo jest taka fajna, że szczerze przyznam, że normalnie bym chętnie nosiła ją sobie na łańcuszku albo coś. Zwłaszcza w ciemności.

wp_20160925_17_44_10_pro

 

Pudełka, czyli eksperymentowania ciąg dalszy

O ile z notesami z grubsza już sobie wypracowałam zrozumiałe, znajome techniki i sztuczki, to z pudełkami wciąż jestem ostrożniejsza. Bardzo to jest wszystko przyjemne, ale trochę tęsknię za tym notesowym spokojem i pewnością siebie i zaraz bym sobie zrobiła jeszcze jakieś dla otuchy. Ale tymczasem takie oto trzy pudełeczka zrobiłam (a kotka Furria wprosiła się na ich sesję fotograficzną):

WP_20160404_17_04_07_Pro WP_20160404_17_05_25_ProWP_20160404_17_04_45_Pro WP_20160404_17_04_17_Pro WP_20160404_17_05_51_Pro WP_20160404_17_06_19_Pro

A tych notesów jest ze czterdzieści

Właściwie ponad sześćdziesiąt, ale to nie zmienia faktu, że sama nie wiem, gdzie mi się to pomieści.

Bardzo ładnie cała ta masa, gotowa na Pyrkon, wygląda razem:

WP_20160403_10_51_31_Pro WP_20160403_10_51_39_Pro WP_20160403_10_51_46_Pro WP_20160403_10_51_58_Pro

Oczywiście, do poprzednich, które pokazywałam w poprzednich wpisach, doszły kolejne, na przykład takie z różnymi bestiami:

WP_20160403_10_54_31_Pro WP_20160403_10_54_55_Pro WP_20160403_10_55_02_Pro

Albo ten, który mi się szczególnie podoba, ze srebrno-zielonymi liśćmi:

WP_20160403_10_55_49_Pro WP_20160403_10_55_56_Pro

Albo ten, wybitnie fanowski, zrobiony na fali przeżywania finału drugiego sezonu „Rebeliantów” (bynajmniej mi nie przeszło przeżywanie):

WP_20160403_10_56_24_Pro WP_20160403_10_56_37_Pro

A kiedy zostawały ścinki, zawsze można było robić różne maleństwa, takie jak to:

WP_20160403_10_57_05_Pro

Jak widać, praca wre, bo do wyjazdu już tylko kilka dni. Nadal jestem przerażona (a na dodatek pod zgubnym wpływem wszystkich okropnych pomysłów ludzi pracujących przy przeklętych kreskówkach), ale całe szczęście nie brak mi osób, które mnie inspirują, zachęcają i nie opuszczają.

 

Czy feniks robi ćwir?

Ta myśl prześladowała mnie wczoraj, kiedy dziubałam sobie w fimo z przyjemnością. Nie doszłam niestety do żadnych spójnych i jednoznacznych wniosków, ale za to zrobiłam nieco przedmiotów do wykończenia notesów, i kilka na zapas nawet.

To znaczy zaczęłam od notesu, który mnie od dawna już ciągnął, czyli takiego z hobbickimi drzwiami. Pomalowanymi ślicznie na zielono i tylko czekającymi na jakiegoś wandala Gandalfa (Wandalfa? :D), żeby wydrapał na nich znak laską. A potem wspomniałam na feniksy (to z powodu odrodzenia Gandalfa) i już samo poszło, w stronę feniksa Fawkesa, z mieczem Godryka Gryffindora. Trzeci zaś notes jest trochę normalniejszy, ale o nim opowiem osobno, bo zrobiłam z nim coś kontrowersyjnego, ale wydaje mi się, że ciekawego.

WP_20160321_11_27_47_Pro

Potem (nie bez przygód, bo po drodze nieuważni, a następnie skruszeni, domownicy zrzucili mi ze stołu kafelek z niewypieczonymi figurkami i musiałam dokonywać daleko posuniętych napraw) dorobiłam więcej ptactwa:

WP_20160321_11_28_45_Pro WP_20160321_11_28_55_Pro

A na koniec zostało mi odrobinkę fimo, więc zrobiłam małą – może czterocentymetrową – przypineczkę. A może przyklejankę na mój telefon. Jeszcze nie jestem pewna, ale mi się podoba:

WP_20160321_11_29_07_Pro