Specjalnie dla Mamy

To jest normalne, że się człowiek stara, kiedy coś robi dla swojej matki, ale trzeba wiedzieć, że moja Mama to nie jest zwykła osoba, o nie. Artystka, przedstawicielka porządnie oczytanej inteligencji, blogerka, znawczyni obyczajów, ekscentryczna kolekcjonerka, a także kobieta, która uczyła dwuletniego wnusia śpiewać „jedziemy po zioło”, zawsze stanowi dla mnie wielkie wyzwanie jeśli chodzi o prezentowanie jakichkolwiek dokonań, już nie mówiąc o dawanie własnoręcznie wykonanych prezentów.

Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie chwytała byka za rogi, i kiedy Mama wyraziła uprzejme zainteresowanie niewielkim, zielonym notesem z listkowym, wklęsłym wzorem, jaki zdarzyło mi się zrobić, a potem jeszcze jej się spodobało koptyjskie szycie mojego roboczego notesu, postanowiłam zrobić dla niej coś Specjalnie.

Jest to notes szyty z różnych papierów, albowiem jeden rodzaj papieru dla mojej Mamy oznaczałby niechybnie, że notes nie zostanie zarysowany. W różnych papierach można jednak szybko zaprowadzić chaos i zamieszanie, a podskórnie czuję, że tak będzie się Mamie lepiej zapełniać notes. Poza tym jak jej się zachce malować lakierem do paznokci, herbatą, a potem grać w kółko i krzyżyk, to idea jest taka, żeby nie musiała zmieniać notatnika między czynnościami.

Szycie zrobiłam nie tylko, że koptyjskie, ale w wariancie, który kryje część szwów w okładce – w ten sposób nici nie przecierają się tak szybko w użyciu. Wprawdzie szycia jest znacznie więcej, ale za to jest bezpieczniejsze i wygląda bardzo efektownie.

Okładki są sklejane z dwóch warstw beermaty – żeby było lekkie, i żeby się dało zrobić wzór. Wzór jest wycięty w jednej z warstw przedniej okładki i oklejony czerwonym płótnem. Poza tym skośne szycie jest o wiele łatwiejsze w beermacie – właściwie mogłam się nie męczyć z wierceniem ukośnych dziurek, tylko normalnie dźgnąć szpilorkiem, bo beermata się bardzo przyjemnie zachowuje i wprost, i na skos, i jak kto chce.

Wreszcie dobrałam piękny papier na wyklejki – w chińskie kwiaty, trochę podobne do wzoru na okładce – i notes powędrował pod choinkę. Niestety, w szale twórczym i przedświątecznym nie zrobiłam mu zdjęć i w związku z tym fotografie zostały zrobione już przez Mamę 🙂 Dzięki temu można już obejrzeć, że jest nawet używany!

Bardzo mnie to cieszy i muszę przyznać, że bardzo jestem dumna z tego szycia, i z tego wzoru dość skomplikowanego – no jest to coś specjalnego, po prostu. Może nie aż tak, jak moja Mama, ale na pewno wyszłam dla niej daleko poza swoje strefy komfortu i (jak to często bywa) jestem z tego bardzo zadowolona.

Jasnofioletowy, trochę inaczej

Jest taki wspaniały kanał na YouTube – DAS Bookbinding. Uwielbiam go. Prowadzi go miły pan, który puszcza w tle klasykę, pokazuje wszystko bardzo dokładnie, a pokazując – omawia różne sztuczki, podpowiedzi i myki. Jest to powód, dla którego odstępuję od swojej zwykłej niechęci do filmów i oglądam wszystko z dźwiękiem.

Kanał ów pokazuje rzeczy w zasadzie proste, ale, no właśnie, po pierwsze nie wszystkie próbowałam już robić, a po drugie – nawet jeśli coś robię od lat, to praktycznie w każdym filmie znajduję jakieś dobre nowe szczegóły i sposoby, które ułatwiają i polepszają pracę, więc nawet jeśli coś umiem robić na pamięć, to jednak słucham i patrzę 🙂

Tam też znalazłam instrukcję, która początkowo mnie niespecjalnie kusiła – oprawy koptyjskiej.

Strasznie dużo tego jest w internecie, tak dużo, że niespecjalnie mnie ciągnęło do włączenia się w tę rwącą rzekę. Ale pan z DAS tak miło i spokojnie o tym opowiadał, że stwierdziłam: a może jednak? A przy okazji postanowiłam wypróbować mój papier klajstrowy.

Nie mówię, że to jakieś wspaniałe osiągnięcie od pierwszego razu, ale chyba rozumiem, czemu to ludzie robią – bardzo miła, prosta i kojąca robota. Jestem pewna, że nieraz jeszcze sobie coś takiego zrobię, choćby po to, żeby dojść do wprawy w technice.

A papier sprawdził się wyśmienicie i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.