Już kilka lat temu spróbowałam tego po raz pierwszy, dla nas do domu i w prezencie dla bardzo miłej nauczycielki, i od tej pory chodziło za mną, że powinnam wreszcie znowu zrobić trochę takich: książeczek – ozdób choinkowych.
No więc kiedy wzięłam się za miniaturki, przy okazji odłożyłam troszkę większe ścinki papierów i zaczęłam przygotowywać odpowiednie rozmiarem książeczki do wieszania na choince.
Różnica technicznie jest taka, że ich tym razem nie szyłam, lecz kleiłam, a zwykle powściągliwy styl oprawek oczywiście tutaj musiał być bardziej papuzi: świecidełka, błyszczące okładziny, złotka. Wstążeczki nie pełnią roli zakładek, ale wieszadełek – chociaż to wciąż te same satynowe tasiemki, których najchętniej używam (muszę jeszcze zrobić zestaw na konopnych sznureczkach albo rafii! zupełnie inny styl, ale wychodzi bardzo ładnie, tak – że się ośmielę napisać – rustykalnie).
No bo czy może być coś milszego, niż ulubione przedmiociki wprost na choince?
To jest pomysł, który należy rozpowszechnić jako stały zwyczaj świąteczny. Oczywiście tylko wśród tych, którzy czytają. Może powinny powstać zestawy – tak jak w przypadku innych ozdób choinkowych.
Piszę jeszcze raz bo coś kasuje moje komentarze.
Pomysł wart rozpropagowania jako stały zwyczaj świąteczny. Oczywiście tylko dla czytających. Wyobrażam sobie pudełko z zestawem 10 miniksiążeczek!
Dziesięć! Całkiem dużo 🙂 Na razie na Decobazaar dostępne są mniejsze zestawy 🙂
Komentarzy nic nie kasuje, mogą być z opóźnieniem albo ewentualnie czasem trafiają do moderacji. Ale nic nie ginie 🙂