Odpowiedź jest prosta i oczywista: cekiny i kryształki i cyrkonie i szkiełka. Notes miał pogodzić tę prawdę z jednak pewną powściągliwością i smakiem, i mam wrażenie, że całkiem się to udało w tym oto notesie.
Początkowo myślałam, żeby błyszczący aspekt notesu 🙂 zrealizować przez wyzłocony na okładce wzór i go uzupełnić przyklejonymi szkiełkami i kryształkami, okazało się jednak, że chodziło bardziej o cekiny – i wystraszyłam się, że je mam przyszywać jeden obok drugiego (matko z córką). Całe szczęście udałam się jednak w kierunku pasmanterii i ustaliłam istnienie cekinowych i cyrkoniowych taśm i tasiemek. Bardzo różnych! Ta różnorodność bardzo mi się spodobała i już wkrótce zaczęłam eksperymentować z przyklejaniem ich i układaniem.
Całe to bogactwo wylądowało na czarnym, schludnym płótnie introligatorskim, takim przyjemnie gładkim. W środku są kartki przetykane różnobarwnymi papierami (pasującymi do cekinowych taśm), wklejone kieszonki, a wyklejki są na moim ulubionym, żółciutkim papierze Keaykolour zadrukowanym drobnymi gałązkami (z tyłu jest opaska na ewentualne karteluszki). Plus kolorowe zakładki, dobrane kolorami do taśm oczywiście.
Jedyne, czego nie byłam w stanie opanować, to zawijania się cekinów na brzegu notesu. No niestety – cekiny na krawędziach odstają, ale może kiedyś jeszcze wymyślę na nie lepszy sposób, a na razie cieszę się, jak wszystko to wyszło wesoło, odważnie i kolorowo.