Warsztaty

– spędziłam uroczy, chociaż bardzo pracowity, weekend na warsztatach introligatorskich prowadzonych przez Jana Grochockiego dla szkoły Kaligraf. Bardzo, ale to bardzo przyjemne to były godziny. Chociaż bowiem można się naprawdę dużo nauczyć samemu, trudno nie docenić  możliwości dopytania, pogłębienia jakiegoś tematu albo po prostu – pracy pod okiem kogoś, kto wie, o co chodzi.

Warsztaty były kameralne – z pięcioma uczestniczkami – i mam miłe uczucie, że znowu zrobiłam jakiś postęp. Ciekawa rzecz, ale nigdy w życiu nie czułam potrzeby stawiania sobie specjalnie jakichś wyzwań. W ogóle wyzwania traktuję jako rodzaj, no, ataku i w odpowiedzi na wyzwanie zwykle staję słupka i zaczynam walić na oślep, w nadziei, że sobie pójdzie. A tak się jakoś dzieje, że z oprawianiem, szyciem, ozdabianiem i wszystkim mam wciąż ochotę jeszcze i jeszcze sobie docisnąć śrubę (bardzo stosowna metafora dla tej okazji).

Poniżej – efekty mojej pracy. Wiadomo, że idealne to absolutnie nie jest, ale… jak na tyle nowych rzeczy, których się nauczyłam… pozwalam sobie na sapnięcie z zadowoleniem.

wp_20161219_11_29_12_pro

wp_20161219_11_29_24_pro

wp_20161219_11_30_04_pro

wp_20161219_11_30_12_pro