Jak pewnie wiele osób, wychowałam się na Narnii. Uprawiam z nią długoletnią Hassliebe, przechodzę przez kolejne etapy interpretacji… No ale czegoś takiego jak Narnia się nigdy do końca nie odrzuca (chociaż po przeczytaniu oryginału tłumaczenie Polkowskiego jakoś mi nie smakuje).
Cóż dziwnego, że czasami mi się też i jakaś Narnia przemknie do notesików?
Lwy są oczywiście jeszcze jedną próbą zrobienia Dzikiej Bestii, ale tym razem niech będzie, że mogą ostatecznie się nadać 🙂