– czyli jakoś tak mnie naszło na mrocznych czarodziejów. Jeden z tych notesów ma wręcz czarne kartki! Bardzo, bardzo mroczne.
No ale na fali baśniowych nastrojów wszystko pasuje; a mroczni magowie to jest coś, co bardzo się przyjemnie modeluje z fimo. Te fałdy i powiewające szmaty to cieniusieńko rozwałkowana masa, potem układana starannie przy użyciu rozmaitych narzędzi. Wydaje mi się, że wyszło to wszystko całkiem ładnie.
– bo czasem się człowiek poczuje tak, jakby należało w trybie natychmiastowym napalić w piecu, zaparzyć dzbanek dobrej herbaty i poświęcić się podstawowej czynności definiującej człowieczeństwo: snuciu opowieści. Prawda?
A oczywiście z tym się natychmiast kojarzą baśnie, a z baśniami – określona symbolika i estetyka. Tak się składa, że mnie z baśniami akurat w tej chwili kojarzy się książka z dzieciństwa: „Apolejka i jej osiołek” Marii Kruger, z ilustracjami Zdzisława Witwickiego.
Tak sobie o tej wdzięcznej książeczce myślałam, i myślałam, i w końcu ręce mi same jakoś tak skręciły w stronę tych okrągłych drzewek z narysowanymi pniami, i zrobił się baśniowy zamek na notes o morskim kolorze.
A ornament z drugiego notesu jest jakiś, do licha, pechowy. Zrobiłam go bardzo dawno temu i próbowałam dopasować już chyba do dwóch pudełek i notesu, i za każdym razem coś się takiego wydarzało, że musiałam go odłupać. A przecież jest całkiem udany, naprawdę mi się podoba. Więc spróbowałam jeszcze raz… A nuż tym razem będzie już na swoim miejscu.