Nieoczekiwane pożytki z zeszłorocznych kalendarzy

Dostałam pod choinkę piękne, piękne papiery – trochę ryżowych i dwa zeszyty papierów Pepin – chińskie i japońskie. Japońskie mnie zaskoczyły, chociaż wydawało mi się, że widziałam dość dużo japońskich wzorów! Te, które mam w moim nowym zeszycie, są śmiałe i wyraziste, i bardzo inne, i w związku z tym szalenie inspirujące.

Mąż mój wyrzucał również – jak to na koniec roku – stary firmowy kalendarz. Jego była firma nie oszczędzała na materiałach i kalendarz był obłożony w śliczną, skóropodobną okładzinę, czarną i mięciutką. Jak już pewnie wie, kto mnie odwiedza, jak widzę nadające się jeszcze do użytku materiały introligatorskie, rzucam się na nie, wybebeszam, sortuję i używam. Od razu mnie się ta czarna nibyskórka rzuciła w oczy.

Brzeg kalendarza miał kwadratowe dziurki – na spiralę. Już-już miałam je odcinać, kiedy nagle! Nagle! Zobaczyłam naraz jednym błyskiem ten brzeg z kwadratowymi dziurkami i jeden z japońskich papierów – taki w ryby i fale, ale czarno-biały i z delikatną siecią w tle. Aha! – pomyślałam błyskotliwie.

Miałam uszyty bloczek papieru, naprzemiennie białego i szarawego eko. Dodałam do tego wyklejki z papieru, który wpadł mi w oko i tego samego papieru postanowiłam użyć na okładkę, ale tak, żeby kwadratowe wycięcia na brzegu pokazywały też ten papier. Normalnie bym oczywiście zlicowała dwa materiały różnej grubości, żeby na okładce były na jednym poziomie, ale nie tym razem! Papier wygląda spod krawędzi, ona się odcina wyraziście, i to jest TO.

Proszę tylko popatrzeć (mnie się strasznie podoba):

Jeden komentarz do “Nieoczekiwane pożytki z zeszłorocznych kalendarzy”

Skomentuj b Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.