czasami jest najsłuszniejsza. Tak jak w poniższym notesie. Chodzę koło niego i szukam sposobu, jak najlepiej go ozdobić i upiększyć, ale wczoraj, w rozmowie z bratem, doszłam w końcu do tego, że nie należy tego robić w ogóle.
Nie trzeba.
Jest oprawiony w półmiękką okładkę obciągniętą mięciutkim zamszem, który powoli mi się niestety kończy, a który już kilka razy wykorzystałam z powodzeniem. Jest nieduży, zgrabny, ma zaokrąglone rogi i śliczną wyklejkę, a także srebrnozłotego koloru zakładkę i naprawdę, naprawdę nic mu więcej nie trzeba! Wszystko zostało zrobione ręcznie, bardzo starannie, bez żadnych błędów ani niedokładności i samo to wystarczy, żeby mieć przyjemność z pisania w tym notesie i noszenia go ze sobą.
Moleskine wymięka 😀