Morskie, niebieskie…

–  zostały mniejsze kawałki pięknych papierów i zrobiłam notesik. Jest nieduży, ale całkiem zgrabny. Niedawno zakupiłam kilka ryz sztywniejszego papieru – czarnego i białego, 170 i 180  g., więc można sobie nawet i malować na nim. Sęk w tym, że taki gruby papier wymaga jednak – tak mi się wydaje – raczej większego formatu, powiedzmy – zeszytowego co najmniej. Więc większość notesów jest ostatnio właśnie taka.

Ale czasem zostają mniejsze bloczki i może znajdą zastosowanie w jakiejś torebce obok samotnego markera i flamastra – tym bardziej, że fimowy kwiat na okładce, z dodaną znaną nam już świecącą masą oraz trzema szkiełkami, sam w sobie się całkiem ładnie prezentuje.

wp_20161012_15_04_53_pro

wp_20161012_15_05_03_pro

Jest większy w środku

– w każdym razie tak zwykle bywa z większością notesów, jak wynika z mojego doświadczenia 🙂

Wprawdzie od czasu postępującego efekciarstwa i spłycenia serialu nie jestem już tak na bieżąco, ale „Doctor Who” zawsze zostanie dla mnie czymś istotnym, nie da się ukryć. Cudowna mieszanina absurdu, błyskotliwości, kiczu i emocji, jaką poznałam dzięki Dziewiątemu i Dziesiątemu Doktorowi to estetyka jedyna w swoim rodzaju – i po prostu zawsze mi serce drgnie na widok niebieskiego światełka śrubokrętu sonicznego i rzężenia TARDIS.

I od czasu do czasu i na moich notesach wyląduje niebieska budka policyjna, bo czemu nie.

wp_20161012_15_05_21_pro

Z rycerska na bajkowo

– bo czasem się człowiek poczuje tak, jakby należało w trybie natychmiastowym napalić w piecu, zaparzyć dzbanek dobrej herbaty i poświęcić się podstawowej czynności definiującej człowieczeństwo: snuciu opowieści. Prawda?

A oczywiście z tym się natychmiast kojarzą baśnie, a z baśniami – określona symbolika i estetyka. Tak się składa, że mnie z baśniami akurat w tej chwili kojarzy się książka z dzieciństwa: „Apolejka i jej osiołek” Marii Kruger, z ilustracjami Zdzisława Witwickiego.

Tak sobie o tej wdzięcznej książeczce myślałam, i myślałam, i w końcu ręce mi same jakoś tak skręciły w stronę tych okrągłych drzewek z narysowanymi pniami, i zrobił się baśniowy zamek na notes o morskim kolorze.

wp_20161012_15_06_23_pro

wp_20161012_15_06_23_pro-2

A ornament z drugiego notesu jest jakiś, do licha, pechowy. Zrobiłam go bardzo dawno temu i próbowałam dopasować już chyba do dwóch pudełek i notesu, i za każdym razem coś się takiego wydarzało, że musiałam go odłupać. A przecież jest całkiem udany, naprawdę mi się podoba. Więc spróbowałam jeszcze raz… A nuż tym razem będzie już na swoim miejscu.

wp_20161012_15_06_09_pro

wp_20161012_15_06_00_pro

Dla siebie, czyli każdy powód jest dobry

Bloczek wyszedł taki coś nieduży, a to już niedobrze, bo ciężko się takie przycina. Rozumiecie, małego bloczku już nie można przyciąć z gestem, bo niewiele zostanie, a kiedy się tnie cienkie paseczki ręcznie nożem, jak ja to czynię, to jakoś tak łatwiej krzywo wychodzi. I tak jestem bardzo dumna z siebie, bo kiedy mam około pół centymetra zapasu, to potrafię uciąć nie gorzej niż maszyna! No ale tu nie miałam aż tyle. I oczywiście się ucięło krzywo. No, nie krzywo, ale nierówno.

Po drugie, papier jest sztywniejszy, a czegoś takiego z racji kosztów za często nie robię.

Po trzecie miałam takie dwa kawałki papieru, w pięknym kolorze, który tak lubię. Jeden z takim maciupkim maźnięciem kleju.

Po czwarte, mój obecny notes jest wielki i krowiasty i używam go tylko dlatego, że mi taki został z pokazu, który kiedyś robiłam, a że robiłam wtedy bardzo na szybko, to nie jest specjalnie cudny ani ze szczególnych materiałów.

I tak jakoś wyszło, że mi ten notes wyszedł dla mnie. Do mojej torebki, pod moje mazanie akwarelami, markerami, długopisami i czym popadnie. I oczywiście, kiedy już o tym zdecydowałam, okładka i wykończenie wyszły mi pokazowo i idealnie 🙂 O, tak:

WP_20160827_13_50_48_Pro

Czy feniks robi ćwir?

Ta myśl prześladowała mnie wczoraj, kiedy dziubałam sobie w fimo z przyjemnością. Nie doszłam niestety do żadnych spójnych i jednoznacznych wniosków, ale za to zrobiłam nieco przedmiotów do wykończenia notesów, i kilka na zapas nawet.

To znaczy zaczęłam od notesu, który mnie od dawna już ciągnął, czyli takiego z hobbickimi drzwiami. Pomalowanymi ślicznie na zielono i tylko czekającymi na jakiegoś wandala Gandalfa (Wandalfa? :D), żeby wydrapał na nich znak laską. A potem wspomniałam na feniksy (to z powodu odrodzenia Gandalfa) i już samo poszło, w stronę feniksa Fawkesa, z mieczem Godryka Gryffindora. Trzeci zaś notes jest trochę normalniejszy, ale o nim opowiem osobno, bo zrobiłam z nim coś kontrowersyjnego, ale wydaje mi się, że ciekawego.

WP_20160321_11_27_47_Pro

Potem (nie bez przygód, bo po drodze nieuważni, a następnie skruszeni, domownicy zrzucili mi ze stołu kafelek z niewypieczonymi figurkami i musiałam dokonywać daleko posuniętych napraw) dorobiłam więcej ptactwa:

WP_20160321_11_28_45_Pro WP_20160321_11_28_55_Pro

A na koniec zostało mi odrobinkę fimo, więc zrobiłam małą – może czterocentymetrową – przypineczkę. A może przyklejankę na mój telefon. Jeszcze nie jestem pewna, ale mi się podoba:

WP_20160321_11_29_07_Pro