Bubo bubo

Złocenia, tak sobie pomyślałam, szczególnie pasują do motywów przyrodniczych. I zabrałam się za szkicowanie na folii puchacza, bo puchacze są świetne, rozpoznawalne i interesujące.

Mają też do licha i trochę różnych dziwnych piórek i cieniowanych lotek, i gładkich pazurów, i puchatych podwójnych podbródków, ale to się okazało dopiero w trakcie, no ale w tym czasie to już byłam w połowie rysowania, i przecież nie wyrzucę całkiem dobrego kawałka folii do złocenia… Minęło niemało czasu i wiele skomplikowanych szyderstw na temat wyboru przeze mnie tematu, i mogłam już się zabrać za powtarzanie tego samego, psiakość, rysunku, tylko teraz trudniejszym sposobem, bo kolbą do wypalania 🙂

A pracowałam na bardzo pięknym notesie i byłoby mi ogromnie żal, gdybym go spsuła. Z kremowego papieru, dość gruby, z piękną wyklejką w stylizowane listki, wspaniale leży w ręce. Ma oprawkę z zielonego, malowanego płótna – w jaśniejszych odcieniach, niż moje dotychczasowe malowane materiały. Wydaje mi się taki trochę bardziej męski, a może po prostu – przygodowy? (bo mnie się mężczyźni kojarzą od dzieciństwa z dzielnymi inżynierami z Verne’a oraz Old Shatterhandem; ach, te późniejsze rozczarowania, kiedy odkryłam normalnych ludzi).

W każdym razie trud się opłacił. Złocenie wyszło jak należy, i notes jest jeszcze bardziej przygodowy, i dostojny Bubo Bubo łypie z okładki podejrzliwie.

Nie ma co, będzie więcej złoceń ornitologicznych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.